Obudziłam się przez jasne promienie słońca, świecące bezpośrednio na linii mojego wzroku, przekraczające cienkie, jedwabne, kremowe zasłony powiewające na chłodnym wietrze przez otwarte okno w mojej sypialni. Przetarłam oczy, wzdychając wydęłam wargi, a następnie głośno mruknęłam, gdy leniwie przetoczyłam stopy z mojego wygodnego łóżka. Moje palce zmarszczyły się, gdy zderzyły się z zimnym, polerowanym, czerwono wiśniowym drewnem podłogi.
Poszłam na palcach do łazienki, gdzie podłączyłam prostownice do włosów zanim dokonałam swojego sposobu na bałagan, zamknięcia szafy. Ubrania zostały niedbale ułożone, a niektóre, pogniecione koszulki zostały krzywo rzucone na metalowe wieszaki.
Przekopałam moją, wielką stertę ubrań, leżącą na podłodze, zanim dorwałam bladą, brzoskwiniową bluzkę, z, z powrotem dziwacznym, ale eleganckim wzorem koronki. Połączyłam górę z moimi, ciemnymi, dżinsowymi spodenkami do połowy ud i parą srebrnych sandał bez palców.
Wsunęłam kawał odzieży na moje letnio opalone ciało, przed powrotem do łazienki, nakładając smukłą linie smolistego eyelinera i podwójną warstwę czarnego tuszu do rzęs. Wyprostowałam moje, dość niedawno rozjaśnione, blond włosy, robiąc drobne, słodkie loki na końcach. Szczotkowałam moją grzywkę z boku na bok, przed skończeniem mojego zestawu, z różowymi wypiekami na twarzy.
Zbiegłam po schodach do kuchni, gdzie mój ojciec czytał swoją, codzienną gazetę. Posłałam mu mały uśmiech, którego nie zauważył bo jego twarz była ukryta w sekcji z komiksami.
- Dzień dobry tato! - wymamrotałam, nasypując sobie płatków zbożowych. Pokrojone, dojrzalsze brzoskwinie, udało mi się znaleźć i wymieszać z zbożem/krupą.
- Dzień dobry, słoneczko! - mój tata odpowiedział, a następnie lekko zakaszlał.
-Gdzie jest mama? - Zapytałam, pokonując drogę do stołu. Mój tata złożył gazetę i naprostował okulary. Odchrząknął trzymając rękę na ustach.
-Musiała iść wcześnie do pracy. - odpowiedział i skinął głową w odzewie.
Szybko opróżniłam swoją miskę, przesuwając pustą porcelanę do zmywarki.
-Będę w domu około trzeciej, lub później. - krzyknęłam do mojego taty, zbierając swoją shook bag* z wyspy kuchennej.
-Dobrze słoneczko. Powodzenia w pierwszym dniu ostatniej. ( klasy) Do zobaczenia. - tata pomachał do mnie wysyłając mi ciepły uśmiech.
-Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się, kiwając do niego gdy szłam w stronę drzwi.
Pokonywałam drogę po słonecznych ulicach. Samochody szybko przyśpieszały, co było ich codzienną rutyną. Dla mnie, dojście spacerem do szkoły zajmowało dobre dziesięć minut, ale szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to bardzo. Chciałabym myśleć że mój dzień się ożywi.
Kiedy ponury budynek z cegły pojawił się w zasięgu mojego wzroku, głośno westchnęłam, po pierwsze, ponieważ był to dopiero początek roku szkolnego, a po drugie, mojego ostatniego.
Nie jestem dobra w zmianach, szczerze mówiąc, naprawdę ich nienawidzę. Starałam się więc przystosować do high school*, ale nie mam pewności czy jestem gotowa, by jeszcze zupełnie się przenieść. Niestety, nie mam wyboru ale myślę, że takie jest życie.
Kiedy minęłam ciężkie, szklane, przednie drzwi, natychmiast zaczęłam szukać moich znajomych i oczywiście, nie trwało to długo.Spotykaliśmy się zawsze w tym samym miejscu w ciągu czterech ostatnich lat.
Siadali na marmurowej ławce, w pobliżu sekretariatu. Kiedy mnie spostrzegli, pomachali mi, ich oczy skrywały nieco więcej niż panikę.
-Cześć wszystkim.- uśmiechnęłam się, siadając obok nich. Wszyscy posłali mi spojrzenie, ich twarze były blade. - Co? - zaśmiałam się. Szczerze mówiąc nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, byli tacy poważni.
- Ten rok będzie koszmarem. - Layla jęknęła z przeciwnej strony ławki.
- Dlaczego? - zapytałam Annę z odrobiną uśmiechu. Ona zawsze miała doskonałą, racjonalną odpowiedź na wszystko.
Patrzyłam jak bawiła się swoimi czerwonymi, polerowanymi paznokciami. Przesunęła mostek swoich okularów, zanim zaczęła mówić.
- Um... pamiętasz tego chłopaka, Harrego z dziesiątej klasy? Zapytała, wzrok wciąż miała utkwiony na swoim kolanie.
- Nie - odpowiedziałam, próbując przypomnieć sobie coś o Harrym, ale nie mogłam.
- Nie wiesz? Harry... Harry Styles? - Zapytała ponownie, tym razem patrząc na moją twarz i łukowate brwi.
-Nie. - roześmiałam się, potrząsając głową.
- To zaskakujące, odkąd się pojawił, wszyscy mówili o tym roku. - Anna wymamrotała, poprawiając swoje luźne loki.
- Co z nim? - ciągnęłam dalej, wiedząc że było coś więcej.
- Wrócił. - Layla dokończyła, wyolbrzymiając swoją irytacje poprzez ściskanie grzbietu nosa.
- Więc? - zapytałam, łącząc brwi razem.
- Harley, on był w więzieniu. Oto gdzie był przez ostatnie trzy lata! - Layla splunęła, a jej stosunek do mnie wciąż mnie zaskakiwał.
- Trzymaj się od niego z daleka, a on będzie trzymał się od ciebie. - zapewniłam ich, na co Layla przewróciła oczami.
- Słyszałam, że szuka swojej bratniej duszy. - Anna mruknęła, a ja rzuciłam jej zażenowane spojrzenie.
- A co sprawia, że wierzysz, iż ta osoba jest właśnie w tej szkole? - zapytałam, krzyżując ramiona na piersi.
Było bardzo mało prawdopodobne, z siedmiu milionów ludzi na tym świecie, że jego bratnia dusza będzie właśnie tutaj, w budynku gospodarstwa, ogólnej sumy trzech tysięcy studentów.
- Nie wiem, ale myślę że jest bardzo zdeterminowany, aby dowiedzieć się kto to jest. - dodała, patrząc na jej perłowo białe vansy.
- Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego ktoś taki jak on chce miłości. - Layla wyszeptała, na co rzuciłam jej zimne spojrzenie.
- Każdy jest zdolny do miłości. - wymamrotałam, a Layla wybuchnęła nieznośnym śmiechem.
- Naprawdę myślisz, że facet, który cały swój czas spędza na dostanie się do walki i Bóg wie o jeszcze, jest zdolny do miłości? -Layla splunęła z powrotem.
Uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy i znów zaczęłam się śmiać.
- Nigdy nie wiadomo, możesz być jego bratnią duszą. - zaczęłam jej dokuczać.
Layla właśnie pokazała mi środkowy palec, a Anna wydyszała.
- Uspokójcie się, wy dwie. - zachichotała patrząc na mnie.
Jej uśmiech praktycznie znikł, nie był zgrywany kiedy jej oczy wpatrywały się we mnie. Szybko spojrzała w dół, poprawiając swoje okulary.
-On nas obserwuje. - wyszeptała, a Layla wytrzeszczyła oczy kiedy patrzyła na mnie, prawie tak jak Anna robiła to kilka sekund wcześniej.
- Cholera, idzie tutaj. - wyszeptała, jej głos był nie pewny, kiedy spojrzała na mnie.
- Czynność zajęta. - powiedziała bezgłośnie i skinęła głową, wyciągając mój telefon z bocznej kieszeni.
Schowałam mój naszyjnik pod koszulkę, więc był poza zasięgiem wzroku. Nie chciałam ryzykować.
Czułam wysoką postać, stojącą przy moim boku i od razu wiedziałam że to on. Kiedy zapach jego niezwykle silnej i stęchłej wody kolońskiej, zaatakował mój nos, wysłał dreszcze po moim kręgosłupie.
- Nie pamiętam żebym widział cię tu wcześniej kochanie, jak masz na imię? - zapytał, a jego głos był głęboki i chrapliwy. Było zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam. Miał brytyjski akcent więc podejrzewałam że nie jest stąd.
Było oczywiste że mówi do mnie. Nie odpowiedziałam, zamiast tego, po prostu przeniosłam wzrok z mojego telefonu i spojrzałam na Anne i Layle z szeroko otwartymi oczami. Layla chłodno wzruszyła ramionami a Anna przytaknęła mi żebym podała mu swoje imię.
Patrzyłam się przed siebie i szepnęłam.
- Harley.
- Ładne imię, kochanie. - powiedział po kilku sekundach, mogłam usłyszeć uśmieszek i ociąganie w jego głosie.
Siknęłam głową i wróciłam do patrzenia na mój telefon.
- Spójrz na mnie, kochanie. - zażądał, w jego głosie nie było żadnych emocji.
Westchnęłam zanim spojrzałam na niego. Tak szybko, jak to zrobiłam, moje usta rozchyliły się na jego niespodziewane piękno. Jego perfekcyjnie czysta twarz, mająca różano czerwone usta, które olśnił zakrzywiony uśmieszek. Jego faliste, ciemno czekoladowe włosy za uszy, były lekko zaczesane do tyłu. Jego oczy były jaskrawo zielone, zauważyłam jak świeciły w mocnym oświetleniu, rozchodzącym się od pułapu.
Jego uśmiech zdawał się rosnąć, kiedy zauważył że skanuje go, moimi własnymi oczami.
-Daj mi swój telefon. - skinął głową, wskazując na moją komórkę .
Pochylił się teraz, więc był na poziomie mojego wzroku, co nie było łatwe ponieważ miał jakieś sześć stóp* wzrostu.
Ostrożnie podałam mu telefon, wyciągając rękę przed siebie.
Przejrzał go, a jego twarz świeciła na niebiesko od ekranu.
Wystawił język, gdy koncentrował się na czymkolwiek, co robił.
- Proszę bardzo, kochanie. - mrugnął wręczając mi go z powrotem.
- Co zrobiłeś? - zapytałam, mój głos brzmiał bardziej tchórzliwie, niż pierwotnie się tego spodziewałam.
- Zapisałem tam swój numer, nie rozczarujesz się jeśli zadzwonisz. - mrugnął jeszcze raz, a z moich ust wydobył się dźwięk zdegustowania.
Wiedziałam, że to nie był najlepszy sposób na odpowiedź, więc spojrzałam w dół, mając nadzieje że nie było tego słychać.
- Do zobaczenia Harley. - powiedział emocjonalnie, końce jego warg podwinęły się do góry, zanim odwrócił się na pięcie i odszedł. Dźwięk jego czarnych, ciężkich butów, było słychać z każdym krokiem jego niezwykle długich nóg.
- Nie, cholera, sposób. - Layla jąkała się gdy schowała głowę w dłoniach.
- Co? - zapytałam unosząc brwi.
- Patrzyłaś się może na jego naszyjnik, Harley? - Layla szepnęła, głowę obracając tak, że teraz jej niebieskie oczy, przenikały mnie.
Po prostu siedziałam i pokręciłam głową. Layla jęknęła, a jej brwi złączyły się razem.
- Pokaż mi swój naszyjnik jeszcze raz Harley. - Anna powiedziała spokojnie, wskazując na moje ramie.
Ostrożnie wyciągnęła mój naszyjnik z pod koszulki i położyła amulet na ręku. W cieniu ptaka, skrzydła były rozłożone tak, jakby w powietrzu.
Anna nie rozpatrywała tego długo.
- Dokładnie takie same. - wyszeptała, jej wysoki głos był rozbity absolutnym niedowierzaniem.
------------
* high school - można powiedzieć że liceum
* sześć stóp wzrostu - ok. 182 cm
-------------------------------------------------------------------------
I jest pierwszy rozdział. Jak wrażenia?
Wiem że nie jest to najlepsze tłumaczenie ale naprawdę się starałam więc mam nadzieje że to docenicie.