sobota, 6 czerwca 2015

Decyzja.

Decyzja zapadnie po zakończeniu roku szkolnego. Jeżeli będzie pozytywna to opublikuje nowy rozdział, a później znów będzie trzeba poczekać, bo przetlumaczylabym coś do przodu. Oczywiście plan publikowania wymyślę,  jak już się zdecyduje dalej tłumaczyć. Chciałabym, żeby  konto tłumaczenia było brane pod uwagę, bo jednak bezsensu jest pisać tutaj o takich rzeczach.  Na razie to tyle, co chciałabym przekazać :)

czwartek, 30 kwietnia 2015

Może.

Może tłumaczenie wróci do życia, jednak nie wiem, czy dalej ktoś to czyta i jak wyjdzie z czasem, więc jak na razie jedynie mam taki plan. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam małą nadzieje, że moje 💟 -właścicielka bloga także wróci. Naprawdę super by było znów z nią pracować w taki sposób 👀💕💞. Do "może" zobaczenia ludzie!  (Gruszek na wierzbie nie obiecałam, w razie jakichś problemów ... później 👐)
👇komentujcie jeśli ktoś tu jest👇

sobota, 26 lipca 2014

Chapter 32

 Gdy wypiliśmy z Harry'm nasze kawy poznałam nie szokujący fakt, że wziął czarną  kawę. Oboje zgodziliśmy się zmarnować nasz czas na bezcelowe oglądanie półtora godzinnego  programu telewizyjnego w jego salonie. Poszłam za Harry'm do kuchni, który uparł się na umycie stolika pierwszy raz, bo stwierdził, że jest ''bałagan''. Kiedy skończył usiadł na kanapie, zrobiłam tak samo i usiadłam kilka cali od niego. Niemalże natychmiast moja ręka została pociągnięta przez jego rękę, nasze strony szybko złapały kontakt, jego ręka luźno objęła moją talię. Ciepło promieniowało z całego jego ciała powodując dreszcze, po krótkim czasie przeradzające się w przyjemne ciepło. Zaśmiałam się kiedy delikatny oddech Harry'ego obił się o moje uszy.
-Co chcesz oglądać ? - zapytał, jego głos zmienił się w śmiech.
-Cóż, nie za bardzo lubię oglądać telewizję, ale jakie masz programy ?- obróciłam głowę spotykając jego oczy.
-Zapytałem pierwszy - sprzeciwił się, ruszając brwiami.
-Tak, ale to twój dom - wzruszyłam ramionami.
-To będzie długi dzień, czuje to - zachichotał, moje ręka w sekundę podniosła się w górę figlarnie dotykając jego ramienia.
-Hej, zobacz to - jęknął, podnosząc ręce do góry i starając się stłumić śmiech.
Po odcinku "Doktora Who ", który Harry sam zaproponował i moich nieprzebranych żartach o tym jak Harry zdawał się lubić "The Walking Dead" jako facet, chłopak wstał z kanapy i zniknął, więc założyłam że jest w jego sypialni.Wrócił po kilku minutach ze zużytą brązową kurtką i zwykłym białym t-shirt'em. Miał również kremowy sweter zawinięty w jego rekach zanim zdążyłam mrugnąć, zaczął go na mnie zakładać.
-Powinnaś to ubrać, jest zimno na zewnątrz - pokręciłam głową
-Nie, jest w porządku.
-Jest jak 16 stopni na minusie - Harry zaprotestował, trzymając sweter bliżej mnie.
-Oh, zamarznę na śmierć, złapię hipotermię - zażartowałam
-Proszę - bąknął, zasadniczo wpychając mi ciuch do rąk.
Powoli wzięłam sweter  i podziękowałam  skinięciem, przed założeniem. Oczywiście był dla mnie za wielki, prawdopodobnie był za duży również dla Harry'ego. Chciałam  śmiać się w myślach przez wyobrażenie sobie zielonookiego w tym ubraniu, zgaduję że było to tylko na zimne pogody, albo po domu. Długie, grube rękawy zwisały mi z rąk zmuszając do podwinięcia ich, za długi koniec materiału musiałam owinąć paskiem.
-Wyglądasz uroczo - Harry skinął głową, lustrując mój wygląd.
-Ty również - odpowiedziałam tym samym, mały chichot wyrwał się w z moich ust.
-Dzięki - prychnął sarkastycznie, odgarniając ręką loki.
Patrzyłam jak idzie obok mnie do kuchni, jego buty pukały o kafelki zaczął grzebać w szufladach i szafkach, kiedy znalazł kilka szczęśliwych dolarów. Posłał mi mały uśmiech, który oczywiście odwzajemniłam, ale nie sądzę, że pojawił się w moich oczach. Ledwo miął pieniądze dla siebie, jeśli je miał dawał mi je, dziewczynie która bez przeszkód mogłaby się zapytać rodziców o pożyczenie i za pstryknięciem palców miałaby je w dłoni. Mogę wnieść trochę pieniędzy razem ze mną jeśli  wiedziałabym jak, dałabym je nawet z oporami Harry'ego. Poszliśmy do auta, powietrze było coraz cieplejsze i świeciło słońce, rozmaity świergot ptaków i koników polnych był słyszalny. Usiedliśmy na chodniku roztargniona wypuściłam powietrze z ust i obserwowałam jak biała para znika, poranny chłód ciągle się utrzymywał.
Wskoczyłam na miejsce pasażera, gdy Harry elegancko usiadł na miejscu kierowcy, szybko włączając radio na dyskretny Heavy Metal. Podczas jazdy nie mogłam się powstrzymać od patrzenia kątem oka na Harry'ego, sposób w jaki jego głowa poruszała się do muzyki okazał się być bardzo zabawny.Loczek wkrótce złapał mnie i natychmiast posztywniał, zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, chłopak odchrząknął i odwrócił się ze skonsternowanym wyrazem twarzy w moją stronę.
-Na co tak patrzysz? - zapytał poważnie ściągając brwi w rozdrażnieniu i badawczo przymrużając oczy.
Na szczęście jego surowe spojrzenie nie trwało długo, ponieważ zapaliło się zielone światło, prosta linia na jego ustach zamieniła się w zmieszany uśmiech.
-To nie bezpieczne dekoncentrować kierowców.
Nie mogłam pomóc, ale wywróciłam oczami kiedy Harry się zaśmiał.
-Wiem ,wiem - pokręciłam głową i spojrzałam  w okno.
Oglądałam liczne budynki biurowe i firmy przemykające i rozmazujące się, moją uwagę przykuła starsza para gotowa, by przejść przez ulicę. Bezpiecznie trzymali się za ręce, wzrok mężczyzny nigdy nie znikał z profilu jego kobiety, cierpliwie czekali na sygnał "idź". Starsza kobieta była całkowicie obojętna na jego działania i zakładam, że to serce jest dalej tak gorące jak przez te wszystkie lata spędzone razem, on ciągle na nią patrzył tak jakby widział ją po raz pierwszy. Mogę jedynie sobie wyobrazić rozpiętość ich związku wszystkie kłótnie, wszystkie niezgodności, wszystkie szorstkie i pomarszczone łaty, wszystko przez co przeszli i on ciągle tak na nią parzy. Obserwowałam ich dopóki pojawiły się niejasne rozmycia, dźwięk stukającego w kierownice Harry'ego wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Cholerny ruch - mruknął Harry jego prawa ręka powędrowała do nosa, gdy kichnął.
Musiał czuć, że mu się przeglądam, ponieważ podtrzymywał rozmowę.
-Grosz za twoje myśli ? - zapytał, jego usta utworzyły się w chytrym uśmieszku.
-Co powiesz na ćwiartkę za twoje ?- zapytałam, chcąc dowiedzieć się co wiruje w jego nerwowym umyśle. Oglądałam jak Harry podświadomie przygryza swoją wargę przed mówieniem bierze wolny wdech, jedna z jego brwi unosi się.
-Nie wiem od czego zacząć ? Jest tutaj nieprawdopodobnie piękna dziewczyna w moim samochodzie obok mnie, mogę poczuć jej wzrok na mnie odkąd zaczęliśmy jazdę i myślę, że jest to absolutnie urocze. Ma jasne niebieskie oczy i mogę powiedzieć, że jest ciągle zmęczona, przy okazji jest ciamajdą. Z wyjątkiem ciągle się pytam, "Dlaczego do kurwy nie jesteśmy jeszcze na tylnym siedzeniu ?" - Pokręciłam głową i oparłam się o siedzenie, mały chichot opuścił moje usta.
-Porozmawiaj ze sobą, dlaczego nie ?- powiedziałam sarkastycznie, Harry natychmiast się uśmiechnął/
-Myślę, że ktoś mi tu wisi ćwiartkę ?
-Pierwsza którą znajdę w centrum handlowym będzie twoja.
Parking był prawie pusty, więc w środku nie było dużo zajętych miejsc. Szablon, albo nie był jak miastowy duch, jedynym znakiem życia była mama z małymi dziećmi,  kilku biznesmenów i bizneswoman
-Cóż, dziko przypuszczam i powiem, że poniedziałki są wolne - zażartowałam.
-To jest tak jakbyśmy mieli centrum handlowe tylko dla siebie - dodał Harry
-Co jeśli policja nas złapie i zapyta czemu nie jesteśmy w szkole? Nie są za to odpowiedzialni ? Co do cholery wtedy zrobimy ? - zapytałam, przyłożyłam ręce to mojej klatki piersiowej, podczas gdy ciągle szliśmy.
-Będę pewny, że to się nie stanie - wzruszył ramionami, biorąc moją rękę i prowadząc do szczególnego miejsca.
-Lepiej, żebyśmy nie mieli przejebane - burknęłam. Moje oczy opuściły Harry'ego, który zwiedzał pyszne otoczenie. To był typowy sklep ze słodyczami, ściany obstawione pojemnikami z licznymi czekoladami i cukierkami.
-Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś ? - zapytałam przerywając nowo odkrytą cisze.
-Kto nie kocha słodyczy? - odpowiedział niewinnie, sprawiając u mnie śmiech
-Touché* - skinęłam.
Harry odwzajemnił gest,  jego oczy śledziły siany.
-Wiec czego pragniesz w ten przyjemny poniedziałkowy poranek ? - zapytał z uśmiechem na ustach. Przyglądałam się jak wpycha ręce do kieszeni i odwraca się do mnie.
-W porządku - odwzajemniłam uśmiech, szybko złączając ręce i kładąc je przede mną. Zaczęłam  kołysać się do tyłu na piętach, Harry spojrzał na mnie z konsternacją, a głowę przechylił lekko w lewo.
-Niczego nie chcesz? - zapytał.
-Nie dziękuję - burknęłam, moje oczy opuściły jego, aby przejrzeć ściany.
-Oh weź Harley, tak chcesz -nalegał.
-Nie, naprawdę nic nie chcę Harry.
Harry klasnął w dłonie.
-Zgoda, nie ma problemu.Wezmę coś dla nas na później - wzruszył ramionami i gwałtownie odwrócił się na pięcie.
-Nie, nie, nie proszę Harry, nie musisz - upierałam się, słowa opuściły moje usta bez żadnego przemyślenia.
Harry zupełnie zignorował moje prośby, śledził oczami cały sklep zastanawiając się co wybrać.
Rzuciłam wzrokiem na kasę, która pojawiła się w połowie jej  lat 20, kasjerka wpisywała coś z dużej odległości na telefonie, jej zęby miażdżyły kawałek gumy, raczej ohydnie. Byłam zgubiona w kosmosie, nie zauważyłam nawet Harry'ego obok mnie przed tym jak łagodnie ukuł mnie w biodro. Spojrzałam na niego, miał mocno rozszerzone oczy i ręce złożone za jego plecami.
-Co bierzesz ? - zapytałam kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi. Harry odwrócił się, więc nic nie widziałam, sprawiając, że zaczęłam się śmiać.
-Dobra, dobra. Nie mów mi.
Harry puścił mi oczko i odwrócił się do kasjerki, kładąc rzeczy blacie. Nie wiedziałam co to było, nawet przed tym jak pani wkładała to do małej, brązowej torebki. Obserwowałam jak suma rośnie "$3.50", odetchnęłam okazało się, że nie był to aż tak wielki koszt. Ciągle trzymałam się tego, że oddam mu pieniądze. Harry wyjął swój portfel i zapłacił za wszystko, podszedł do mnie i załapał  za rękę, prowadząc mnie do wyjścia ze sklepu, Jego tempo było dość szybkie.Usiedliśmy na ławce, wziął torebkę w ręce i rozdarł niepotrzebną fantazyjną bibułkę, wyjął dwie pastelowe bransoletki. Swoją włożył na rękę i  podał mi moją, słodki uśmiech na jego twarzy nigdy nie znikał.
-Włóż ją - ponaglał, kiwając głową.
-Wkładam ,wkładam - zaśmiałam się, odsunęłam myśli na bok i założyłam słodycz na nadgarstek. Spojrzałam na niego, a gdy to zrobiłam zostałam zaszczycona delikatnym całusem w policzek.
-Teraz nie mamy tylko pasujących naszyjników, ale również pasujące bransoletki.

*Touché - w kontekście podsumowania trafnej riposty.

Hejo :D Chciałam Was przeprosić, że tak długo nie było rozdziału, dziewczyny dały mi szanse, a ja ją zniszczyłam. Kurde no, żeby tyle tłumaczyć rozdział ,prawie 2 miesiące -,-.
Życzę miłego czytania, mam nadzieję, że moje tłumaczenie  nie odchodzi tak bardzo od tłumaczenia dziewczyn. / Julia Styles

poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 31


-Nie, musimy iść do szkoły. - Gorączkowo pokręciłam głową, siedząc jeszcze prościej, na skrzypiącym skórzanym siedzeniu.
- Zaufaj mi. - Harry westchnął, w roztargnieniu zwężył swoje oczy  na drogę, gdy skierował się na jeszcze bardziej zatłoczoną autostradę.
- Zawróć. - Domagałam się.
- Nie - Harry uśmiechnął się głupkowat
o.
Nie  przewalanie  kiwałam  głową.
- Serio, nie mogę ryzykować, że ponownie wpadnę w kłopoty .
Harry przewrócił oczami.
- Nie będziesz miała żadnych kłopotów. Zaufaj mi, okey?
- Dokąd mnie zabierasz? - Zapytałam ponownie, tym razem czas wymagający odpowiedzi.
I byłam pewna, że dostane jedną.
- Powiedziałem Ci, żebyś poczekała, a zobaczysz.
- Powiedz mi, albo otworze drzwi samochodu i wyjdę
Harry prychnął i przygryzł dolną wargę.
- Mówię poważnie, wiesz ? Zrobię to.
- Nie zrobisz nic dopóki blokuje zamek.- Harry powiedział.
- Otworze okno. Wyskoczę. - Wzruszyłam ramionami.. Nawet jeśli próbowałam być twarda i poważna, z obawy moje słowa nadal wychodziły dość miękkie i nieśmiałe.
Widziałam, jak kąciki jego ust drgały do uśmiechu, ale starał się z tym walczyć, biorąc głęboki oddech.
- Naprawdę chcesz złamać kilka kości dla szkoły? - Zapytał, jego głos na sam koniec przeszedł w głęboki śmiech.
Nie miałam czasu, aby odpowiedzieć zanim Harry kontynuował, ale teraz jego głos był bardziej niż poważny. 
- Myślałem, że  może chciałabyś spędzić po prostu wolny czas ze mną? Pójść do centrum handlowego, może?
Przetarłam dłońmi moje oczy.
- Nie rozumiem dlaczego nie możemy iść do szkoły? Nadal możemy tam być przed pierwszym dzwonkiem.
- Pieprzyć szkołę !- Harry szybko odparł.
- Zawróć. - Warknęłam.
- Ale jest kurewski poniedziałek. - Harry syknął.
- Nie chce dokonać z pracy jutra.
- Proszę.
- Nie.
- Ale kochanie.
- Proszę, nie nazywaj mnie tak.
- Po prostu daj spokój.
- Nie Harry.
- Powiedziałam nie.
- Dla mnie?
- Harry-.
- Oh, tak czy inaczej jesteśmy prawie na miejscu. - Wzruszył ramionami, ekspresja na  jego twarzy powróciła.
- Gdzie dokładnie? - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Więc centrum handlowe nie będzie otwarte, jeszcze przez dwie godziny, więc-
- Gdzie?- Powtórzyłam.
- Rany uspokój się. Pomyślałem tylko, że możemy spędzić trochę czasu wolnego w moim mieszkaniu.
- Jeśli mój tata dowie się cokolwiek z tego, zabije mnie. - Wymamrotałam.
- Nie martw się kochanie, jeśli coś on zabije mnie pierwszego, ale nigdy bym na to nie pozwolił.
Zanim zdałam sobie spraw jechaliśmy w dół cichej ulicy, stare domy w stylu wiktoriańskim stały jeden po drugim. Ostatecznie zatrzymaliśmy się na stromym podjeździe. Z tego co zakładam jesteśmy pod domem Harry'ego. Był pomalowany na biało, oczywiście został   postawiony wiele lat temu, łatwo zobaczyć to po odpryskach farby. Stał na małej górce. Duży dąb zwisał nad dachem, który wyglądał niebezpiecznie, jeżeli kiedykolwiek  przyjdzie jakaś burza, wątpię że Harry przejąłby się tym. Kiedy doszliśmy skalistą dróżką do frontowych drzwi, Harry otworzył je. Dotarł do mnie piżmowy zapach   wody kolońskiej i najprawdopodobniej brudnych ciuchów. W części wypoczynkowej był regularnych rozmiarów telewizor, gdy tylko weszliśmy pod ścianą stały białe wyblakłe kwiatowe sofy , ciemno brązowy kawowy stolik był pokryty porozwalanymi kawałkami papieru i koszem przed nimi. Ogólnie atmosfera z salonu do kuchni zmieniła się dość diametralnie, zapach cynamonu i goździków uderzył w mój nos.  Spojrzałam na blat obok kuchenki, aby tylko znaleźć co wydawało się być dosyć grubą książką kucharską.
- Gotujesz? - Zapytałam szybko, patrząc na Harry'ego
Był zajęty sortowaniem swoich teraz niepotrzebnych książek w torbie zanim spojrzał na mnie.
- Um, Tak trochę.  - Wzruszył ramionami  zanim jego uwaga przeniosła się  z powrotem na to co robił wcześniej.
- W jakich daniach się specjalizujesz?  - Zapytałam, bardziej  interesować się  tematem niż Harry.
- Gotuje wszystkiego po trochu.
Podeszłam do książki i kiedy ją wzięłam  zdałam sobie sprawę, że wszystko jest oszukane, a zdjęcia wypadły. Ukazały się zniszczenia, a przednia okładka była nieczytelna.
- To było mojej babci. - Harry wtrącił się.
- Ona była dobra kucharką.
- Co było jej specjalnością? - Zapytałam, uśmiechając się do niego.
- Mmm...lazania. - Skinął, na jego twarzy widniał olbrzymi uśmiech.
- Nigdy nie mogę skopiować jej, mimo że próbuje wiele razy.
- Więc naprawdę gotujesz? -  Zapytałam, przechyliłam głowę.
Harry skinął lekko i usiadł na jednym z czterech krzeseł ustawionych dokoła stołu. 
- Kiedy moja babcia zmarła - była jedną z  najwspanialszych ludzi, których kiedykolwiek znałem. Pomyślałem, że chce zrobić coś co będzie mi ją przypominać, wiesz ? Chciałem jakkolwiek podążać jej śladami. To jest właśnie to - gotowanie.
Zanim mogłabym zadać inne pytanie Harry kontynuował.
- Formalnie jest to jej dom. Dobrze, to jest obojga moich dziadków, myślę że powinienem tak powiedzieć, ale - mój dziadek- zmarł wiele, wiele lat temu. Zaledwie miesiąc przed tym, jak poszedłem do więzienia umarła także babcia. Ja i ojciec mieszkaliśmy tu, ale zanim nawet mogłem mrugnąć on  po prostu zniknął. Zostałem sam, sam.
- Jak możesz sobie na to pozwolić? - Zapytałam, pytanie prosiło, aby wyjść.
- Na szczęście dom był całkowicie spłacony przez dziadków. Jestem na prawdę szczęściarzem. 
Moje oczy rozszerzyły się.
- Tak, na prawdę.
- Chcesz kawę ? Herbata może? Mam mnóstwo cukru, albo wolisz sztuczny słodzik ? - Harry zapytał, kompletnie zmieniając temat. Słodki uśmiech na twarzy Harry'ego sprawił, że nieco zarumieniłam się.
- Kawa jest w sam raz. I wolałabym cukier.



         Przepraszam was za taki duży odstęp czasowy od rozdziału 30, ale sami wiecie, jak to jest ze szkołą -,- 
Przepraszam za błędy czy coś ;*

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 30.

       Tej nocy poszłam spać z obrazem mnie i Harry’ego, leżących na moim łóżku, on górujący nade mną, nadal świeżo w mojej pamięci. Sposób, w jaki jego głowa poruszała się lekko, kiedy słowa powoli opuszczały jego usta, spojrzenie w jego oczach.. jego cała osoba; to sprawiało, że czułam się bezpieczna. Chroniona. 
       Ten tydzień nadszedł i odszedł wraz z jasnymi, zielonymi liśćmi na drzewach, które teraz zaczynały zmieniać kolor na ciepły pomarańcz i żółć. Niebo stawało się coraz ciemniejsze, a powietrze zauważalnie ostrzejsze, wyczuwalna była coraz większa potrzeba założenia płaszcza. We wtorek z całego tego pośpiechu, zapomniałam wziąć ze sobą kurtkę, więc  Harry pozwolił mi założyć  swoją, aż doszliśmy do drzwi frontowych naszej szkoły. To była minuta drogi, i upierałam się, że obędę się bez niej, jednak Harry nie przyjmował odmowy za żadne skarby.
       Każdego pojedynczego dnia, czułam coraz większą więź z Harrym, ten charakterystyczny uśmiech, który każdego poranka pragnęłam zobaczyć jeszcze bardziej, kiedy zabierał mnie do szkoły. Nie sądzę, żebym mogła zacząć dzień bez niego i jego ekscentrycznej, energicznej osobowości, rozbudzającej mnie. Szczerze nie mam pojęcia, jak dawałam sobie z tym radę, zanim go poznałam.
       W ten poniedziałek w kozie, Harry i ja utknęliśmy w Sali z kilkoma innymi uczniami, którzy wyglądali jakby naprawdę ich to nie obchodziło. Wszyscy wydawali się nieobecni,  albo ich oczy zapatrzone były w telefony, albo też myśleli o czymś zupełnie innym. Była to obskurna, stara sala od matematyki, ze starymi plakatami i wyposażeniem, jak przypuszczam z lat 80’tych.
       Rozpoznałam kobietę, która nas pilnowała, panią Elliot, nauczycielkę angielskiego. Nigdy mnie nie uczyła, ale minęłam się z nią to tu, to tam. Miała ciemne, długie i falowane włosy, a obcasy jej wiśniowo czerwonych szpilek odbijały się od kafelek podłogi, kiedy przechadzała się po klasie. Była dość młoda, może po trzydziestce, a mimo to, nadal była ostra i stanowcza. 
       Mogłabym powiedzieć po jej spojrzeniu na mnie i Harry’ego, że go nie lubiła. Co do mnie też nie byłam przekonana. Co prawda, Harry’emu nie wydawało się to przeszkadzać, do tego czuł się komfortowo, kładąc swoje nogi na biurku. Pani Elliot zmrużyła swoje oczy, jednak Harry nawet się nie poruszył. Z wyjątkiem jego ust, które uformowały się w uśmiech. Zamiast powiedzenia mu, żeby się ruszył, czego od niej oczekiwałam, ugryzła wewnętrzną stronę policzka, przesuwając swój wzrok na ekran komputera.
       Nie zdawałam sobie sprawy, jak zastraszeni byli ludzie wokół Harry’ego dopóki praktycznie nie skulili się ze strachu kiedy go zobaczyli. Codziennie kiedy byliśmy razem na korytarzu, zwracałam uwagę na sposób, w jaki ludzie na niego patrzyli, jeszcze bardziej na nas obojga. Większość z nich rzeczywiście nie patrzyła, albo odwracali wzrok na podłogę.
       Na szczęście udało nam się przetrwać ten tydzień bez wpadania w kłopoty.  Harry trzymał się z daleka, z daleka od mojego okna w pokoju, ale oczywiście to nie powstrzymało mnie przed spotykaniem się z nim. W środę po szkole zabrał mnie na skrzydełka, ale tym razem nie była to zwykła przejażdżka ulicą. Było to 30 minut drogi od naszego małego miasta, zaraz za Charleston, ale nie przeszkadzało mi to.
       Z jakiegoś powodu, tego popołudnia postanowiłam zamienić moje dopasowane rurki na spódnicę. Nie byłam pewna, czy było to spowodowane jego pogodnym tonem kiedy do mnie zadzwonił, czy tym, że po prostu miałam dobry humor, ale i tak ją założyłam. Była to zwykła, czarna spódnica, nie dłuższa niż do połowy uda. Założyłam do tego jasną, różową bluzkę i włożyłam ją w spód. Moje biały Toms’y pasowały idealnie. Kiedy spotkałam się z Harrym w jego samochodzie, pierwszą rzeczą jaką zauważyłam, był jego uśmiech.
- Co? – zapytałam.
Zaczął mówić i przesunął dłonią wzdłuż swoich włosów, zaczesując je do tyłu.
- Wyglądasz słodko w spódnicy- wzruszył ramionami.

       Przez całą drogę Harry nawijał i nawijał jaki to oni mieli najlepszy sos w całej Zachodniej Wirginii, i jak każdy inny sos jakiego kiedykolwiek próbował, nie dorównywał choć w połowie temu. Jego kciuki stukały w kierownicę kiedy mówił, zdałam sobie sprawę, że robił to, kiedy był podekscytowany albo zniecierpliwiony. W tym momencie podejrzewam, że były to obie rzeczy.
       Kiedy dojechaliśmy do restauracji, Harry zamówił dla mnie łagodne skrzydełka, mówiąc mi, że ostre skrzydełka to za dużo, i rozpraszają od prawdziwego smaku. Nie sądzę, żeby mógł mieć więcej racji. Nie jestem największą fanką skrzydełek, ale muszę przyznać, że te były niesamowite, mojemu ojcu na pewno by posmakowały. Sos był gęsty i słodki, a jednocześnie gorący i aromatyczny.
       Nieuchronnie, Harry zrobił nim brudny ślad w dół jego podbródka, a kiedy powiedziałam mu o nim, zachowywał się, jakby wcale go nie zauważył. W końcu, ku uciesze Harry’ego, użyłam swojego kciuka, żeby go wytrzeć. Zostałam wytrącona z równowagi krótkim pocałunkiem w policzek, czymś, czego się nie spodziewałam. Nieśmiało zaczęłam się rumienić i dziwnie wytarłam swój kciuk o spódnicę.
       Mimo wszystko, był to wspaniały dzień, a zwieńczył go, po wszystkim zabierając mnie na lody. Było to w tej słodkiej, małej kawiarence na środku pustkowia, ale i tak było w niej kilka osób, dwie rodziny z małymi dziećmi.
       Jedna mała dziewczynka spojrzała w górę na Harry’ego, wyraźnie przestraszona. Nosiła przesłodką jasnoniebieską spódnicę w białe kropki, a jej jasne blond włosy były związane wstążkami w dwa kręcone kucyki. Miała czarne balerinki, a rączki złożone przed sobą. Harry spojrzał na nią, a kiedy zauważył, że mu się przygląda, spojrzał na mnie zmieszany. Wzruszyłam ramionami, a on przewrócił oczami.
       Odwrócił głowę, żeby na nią spojrzeć, a jej buzia automatycznie się rozjaśniła. Powoli przybliżyła się do niego, dopóki nie była dobre pół metra od niego. Pokazała mu palcem, żeby się schylił, żeby mogli być twarz w twarz. Harry jej posłuchał, a powaga na jego twarzy sprawiła, że prawie wybuchłam śmiechem.
- P-podobają mi się twoje kolczyki. – zająknęła się, nieśmiało trzymając ręce za plecami.
- Dzięki- Harry zachichotał.
Nadal mu się przyglądała, jakby studiując jego twarz i mogę powiedzieć, że Harry nie czuł się zbyt komfortowo, ale się nie poruszył.
Przyglądałam się, jak Harry wzdrygnął się lekko, kiedy dziewczynka wyciągnęła ostrożnie palce i przejechała nimi wzdłuż jego piercingu w brwi, miała oczy szeroko otwarte ze zdumienia.
- Ten też jest ładny- wymamrotała wolno.
- Um.. dziękuję. – Harry się uśmiechnął.
- Chcę przekuć sobie uszy, ale mamusia mi nie pozwoli- dziewczynka westchnęła.
Obserwowałam, jak Harry lekko kiwa głową.
- Obiecasz mi coś? – zapytał, zabawnie przechylając głowę w bok. Dziewczynka przytaknęła energicznie, a Harry się zaśmiał. – Posłuchaj swojej mamusi.
Dziewczynka szybko pokiwała głową i cofnęła się o krok.
- Mam na imię Lily- pisnęła.
Harry znów się zaśmiał.
- Jestem Harry.
Dziewczynka zachichotała na dźwięk jego imienia i wycofała się z powrotem do swojej mamy, która wysłała Harry’emu ciepły uśmiech.
Harry poprowadził mnie do stolika i próbował zachowywać się jakby nic się nie stało, ale nie mogłam tak po prostu odpuścić.
- Byłeś dla niej taki słodki- rzuciłam.
- Nie, nie jestem zbyt dobry w kontaktach z małymi dziećmi- zaśmiał się nerwowo, pocierając dłonią kark.
- Naprawdę cię polubiła, wiesz? – zanuciłam, posyłając mu dokuczliwy uśmiech. Harry nic więcej nie dodał, zamiast tego zapytał mnie jaki smak lodów chcę, żeby mógł za mnie zamówić.
Podzieliliśmy się bananową gałką, ponieważ dla mnie jednej była zdecydowanie za duża. Jednak wyszło na to, że Harry i tak pozwolił mi zjeść większą część.
       Początek trzeciego tygodnia szkoły zaczął się tak samo jak dwa poprzednie, wolny i męczący. Wyczołgałam się z łóżka o 5:30 i wzięłam szybki prysznic, mimo, że moje zmęczone ciało pragnęło więcej ciepłej wody. Założyłam jeansy i nowy, fioletowy t-shirt. Dopasowałam białe vansy, po czym złapałam mój batonik Muesli i wybiegłam z domu. Jak zwykle, Harry stał na końcu wciąż ciemnej ulicy, oświetlonej długimi lampami. Słońce ledwie przebijało się o tej godzinie, około 6:30. Lekcje zaczynały się o 7:25 więc jak zawsze mieliśmy dużo czasu do zagospodarowania.
Kiedy weszłam do samochodu, odwróciłam się w stronę Harry’ego trzymającego papierową torbę.
- Przyniosłem ci śniadanie- uśmiechnął się.
- Mam batonika muesli- powiedziałam, trzymając srebrny papierek.
- Oh, daj spokój, to ci nie wystarczy. Trzymaj. – nalegał, kładąc torbę na moich kolanach. Torba zaszeleściła, kiedy ją podniosłam.
Zajrzałam do środka i wyciągnęłam serowego bajgla z kremem i pączka z pudrem.
- W środku jest budyń- wybełkotał.
- Dzięki- zaśmiałam się, biorąc dużego kęsa bajgla. Ser zaczął wypływać z boków, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Zaraz po tym jak oblizałam moje usta usłyszałam jak burczy mi w brzuchu. Wiem, że Harry też to usłyszał, ponieważ zaczął się śmiać.
- Wiedziałem, że to małe gówniane Muesli nie byłoby wystarczające.
Wzięłam kolejny kęs.
- Oh, zamknij się.
Byłam tak zajęta moim śniadaniem, że nawet nie zauważyłam jak Harry omija budynek naszej szkoły, dopóki nie zabrał głosu.
- Nie idziemy dzisiaj do szkoły- powiedział stanowczo.
Moje oczy od razu się rozszerzyły.
- Więc gdzie? – spytałam z pełną buzią.
Zauważyłam jak przygląda się czemuś w tylnej szybie.

- Zobaczysz. – było wszystkim, co usłyszałam.   

**** 

Hej, ludzie!! :)
Jestem nową tłumaczką, szczerze nie wiem na jak długi okres czasu, 
Ronnie wspominała coś o 2 miesiącach, 
ale zobaczymy, jak się sprawdzę :)
Mam nadzieję, że polubicie mój sposób tłumaczenia, 
czy jakkolwiek to się nazywa xd
i że mnie polubicie :))
No, to tyle na dzisiaj, 
Sayonara i w ogóle, kocham xx 
~ Jules
I błagam, komentujcie rozdziały, to tak strasznie motywuje :) :) 

niedziela, 2 marca 2014

UWAGA!

Jak widzicie nie mam nawet czasu, żeby przetłumaczyć nowy rozdział i postanowiłam podjąć pewną decyzję...

Wiecie, że w tym roku a dokładniej już za niecałe 2 miesiące czekają mnie egzaminy. Dość ważne, bo od nich między innymi zależy czy dostanę się do takiej szkoły jakiej chce, no ale co ja tu będę wam mówić, pewnie dobrze o tym wiecie :)

Przechodząc do sedna, mam zamiar zrobić sobie "urlop" do tego czasu aż napiszę egzaminy i ogarnę oceny.

Byłby ktoś chętny do "zastąpienia mnie" ?

Jeśli tak, proszę zgłosić się do mnie na twitterze <KLIK> .

P.S na zgłoszenia czekam do 05.03.2014

Pozdrawiam. - Ronnie xx

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 29


Wyprzedziłam Harry'ego, szedł tuż za mną, do momentu kiedy skręcił w drugą stronę, gdy podeszłam do rodziców. Wyrzucili już wszystkie resztki jedzenia, a w dłoniach mieli swoje granatowe wrotki.
- Gotowa na powrót do domu ? - Tata zapytał, niecierpliwie kręcąc swoje klucze dokoła wskazującego palca.
- Byliśmy tu jedynie godzinę, nie możemy zostać trochę dłużej? - Zapytałam, patrząc w górę na wiszący ścienny zegar. Nawet nie było czternastej trzydzieści.
- Nie, twoja mama nie czuje się zbyt dobrze. - Wymamrotał.
Spojrzałam na mamę, jej cera była zaczerwieniona. Przechyliła głowę w moją stronę, przyłapując mnie na gapieniu się na nią.
- To nic takiego, jedynie ból głowy. - Powiedziała, potrząsając głową.
- Oh, tak. - Skinęłam, nie miałam innych argumentów i szłam za nimi. Chwyciłam moje rolki ze stolika przy którym siedzieliśmy i podeszłam do lady. Słodki starszy pan uśmiechnął się, jak oddałam mu moje rolki, nie mogłam  nic na to poradzić, że odwzajemniłam uśmiech. Zanim przeszliśmy przez frontowe drzwi. Szybko zerknęłam za siebie, szukając w tłumie jakiekolwiek znaku obecności Harry'ego.  W końcu nie złapałam z nim kontaktu wzrokowego, ale to nie sprawiło, że przestałam się uśmiechać, jak wariat.
- Coś nie tak ? - Tata zapytał, łącząc brwi.
Padał mglisty deszcz, kiedy kontynuowaliśmy spacer, niebo stawało się coraz bardziej ciemniejsze niż było jakieś parę godzin temu, gdy obudziłam się. Prawie zapomniałam, że tata zadał mi pytanie zanim przeszkodził mi w moich myślach, kaszląc w swój rękaw. Odwróciłam się do niego, aby zobaczyć że jego brwi nadal są wygięte w łuk. Machnęłam ręką.
- Um nie, nie wszystko w porządku. - Wolno skinął, kiedy doszliśmy do samochodu, otworzył dla mnie drzwi.
- Dziękuję. - Wymamrotałam. Wsunęłam się w środku w szare skórzane siedzenie. Nałożyłam nogę na nogę i zapięłam się. Ramiona natychmiast pokryły się gęsią skórką i szczypały, gdy zimne powietrze przeszło przez małe otwory uderzają w moja skórę. Droga do domu była straszliwie cicha, jedyny dźwięk należał do przednich wycieraczek szyby i okazjonalnie tata pociągał nosem z powodu jego alergii. Nawet kiedy zapytałam czy włączy radio, sprzeciwił się, przypominając o tym, że mamę boli głowa. Stale powtarzała, jak jej to nie przeszkadza i żebyśmy się nie przejmowali.
Telefon zawibrował w mojej kieszonce i gdy moje oczy dostosowały się do jasnego światła wyświetlacza, nie mogłam na to nic poradzić, że  uśmiechnęłam się  do siebie. Zdecydowałam nie roztrząsać całej sytuacji z Harrym, więc mój palec wolno stuknął w przycisk "ignoruj", wiem, że go to wkurzy. Kiedy zatrzymaliśmy się na podjeździe na zewnątrz lało, niestety nie miałam płaszcza ani parasolki, żeby uniknąć przemoczenia zanim dotrę na ganek. Gdy tata otworzył samochód, wykonałam szalony bieg ku frontowym drzwiom. Na szczęście moje włosy nie były po kołtunione. Gdy tata otworzył drzwi, skierowałam się do schodów.
- Jeśli ktoś będzie mnie potrzebował, biorę prysznic. - Mruknęłam, kiedy weszłam na pierwszy stopień.
 Kiedy weszłam do pokoju chwyciłam stary t-shirt i wygodne shorty z mojej szuflady zanim podeszłam do okna, spojrzałam w dół na trawnik. Nie byłam pewna kiedy Harry się pokaże, a nie chcę zamykać okna, ponieważ jeśli to zrobię, będzie całkowicie mokry. Nie uważam, żeby był to najlepszy pomysł, przychodzić dziś wieczorem, ale nie będę się z nim spierać. Jego towarzystwo byłoby niesamowite na ponure popołudnie jak to, ale po prostu nie wiem jakie są jego intencje. Gdy doszłam do łazienki, zamknęłam drzwi za sobą i powoli zdejmowałam moje przemoczone i lepiące się ubrania. Włączyłam wodę i czekałam aż będzie perfekcyjna temperatura żeby wziąć prysznic. Nigdy nie brałam długich pryszniców, więc dość szybko przeniosłam się na różową i puszystą mate w dziesięć minut. Wysuszyłam ciało ręcznikiem i założyłam bieliznę, a następnie t-shirt i shorty. Miałam suche włosy, ale z czystego lenistwa związałam je w kucyk. Nawet rozważałam zrobić warkocz, ale moje myśli zostały przerwane, gdy usłyszałam jak coś ciężko opada na panele w moim pokoju, słyszałam też mamrotanie. Podniosłam brew i powoli otworzyłam drzwi, moje usta natychmiast wykrzywiły się w uśmiechu, gdy przyglądałam się jak Harry cierpliwie siedzi na łóżku. Spojrzał w moim kierunku. Jego biała bluzka była praktycznie przezroczysta, włosy gęstsze i bardziej kręcone niż zwykle od trwającej ulewy. Chciałbym właśnie sie podkraść do niego, ale zanim zdążyłam, jego głowa była zwrócona w moim kierunku.
- Oh, hej. - Uśmiechnął się odwracając się w moją stronę.
- Hej. - Powtórzyłam niezręcznie, siadając obok niego na moim łóżku. Skrzyżowałam nogi w pozycji "precel" zgięłam dłonie na klatce piersiowej.
- Jak długo tu jesteś? - Zapytałam, bawiąc się moim kucykiem.
- Dopiero tu przyszedłem. - Odpowiedział, prowadząc swoją dłoń po włosach.
- Dlaczego nie odebrałaś telefonu? - Zapytał, nagle zmieniając temat.
- Byłam z rodzicami w samochodzie. -  Po prostu odpowiedziałam.
- Cholerny deszcz. - Mruknął, opierając się z powrotem o moje łózko.
Przesunął się spokojnie po kołdrze, wcześniej wypuszczając chrząkniecie. Wstał  i chwycił rąbek koszulki, zdejmując ją przez głowę, wszystkie ukryte tatuaże zdobiące jego klatkę piersiową były teraz widoczne. Spojrzałam na niego ponownie.
- Nienawidzę deszczu.- Prychnął, siadając z powrotem obok mnie.
- Nigdy nie brałam Cię za łyżworolkarza.
- Myślę, że mogę to samo powiedzieć o tobie.
- Nie, ale naprawdę, czemu tam byłeś?
- To był pomysł Mike'a. - Wzruszył ramionami.
- Lubi jazdę na rolkach? - Zapytałam, marszcząc nos.
- Bardziej chodzi o dziewczyny niż o aktywność. - Harry zaśmiał się.
Przewróciłam oczami.
- Oczywiście.
- Więc ta dziewczyna na imprezie Mikey'go, to jego dziewczyna czy coś?- Zapytałam
- Daisy ? Ona jest...ona jest już czymś. - Zaśmiał się.
Podniosłam brew.
- Co masz na myśli?
- Mają nieregularne relacje, takie od czasu do czasu.- Wzruszył ramionami.
- Od jak dawna? - Zapytałam, nagle zaczynając się interesować tą relacją.
- Nie wiem, z tego co powiedział mi Mikey to ... może rok ?
Tylko skinęłam, nie będąc pewna co mogłabym jeszcze powiedzieć. Harry trzymał głowę w dół, ale jego oczy spotkały się z moimi.
- Wiesz o co mi chodziło, gdy powiedziałem, że to jeszcze nie skończone? - Zapytał, na jego ustach pojawił się chytry uśmiech.
Zanim nawet miałam szanse do powiedzenia czegokolwiek, przycisnął moje plecy do łóżka. Jego ciało uniosło się nade mną, a twarz zniżyła się do mojej szyi i poczułam jego oddech na mojej skórze. Poczułam jego usta przy linii mojej szczeki, uczucie mrowienia sprawiło, że zaczęłam się śmiać. Próbowałam zakryć swoje usta rekami, ale nie mogłam ponieważ Harry je trzymał. Przechyliłam głowę w stronę jego dotyku, mój śmiech nigdy nie trwał tak długo.
- Co jest takie śmieszne? - Zapytał, zbliżając swoją twarz z powrotem, jego oczy spotkały się z moimi.
- Jestem bardzo wrażliwa na łaskotki to wszystko. - Pisnęłam, czułam jak jego usta nadal są blisko mnie.
- Tak? - Zapytał, gryząc swoja wargę.
Kiedy zaczęłam kiwać, jego dłonie znalazły drogę do mojego brzucha. Zaczął niemiłosiernie mnie łaskotać do momentu kiedy było mi ciężko oddychać przez śmiech.
- H-Harry przestań. - Zaśmiałam się, robiąc co w mojej mocy żeby zabrał dłonie ode mnie.
- P-proszę. - Pisnęłam.
- Moi rodzice s-są na dole.
 Później na szczęście przestał, ale nadal był nade mną.
- Nie masz nic przeciwko? - Zapytałam, pchając jego klatkę piersiową.
- Nie, ani trochę. - Zanucił, jego cholerny uśmiech był wciąż widoczny.
Był poważny przez kilka minut, aż zepsuł to śmiejąc się.
- Nie mogę się doczekać tego aresztu w poniedziałek. - Mrugnął, podszedł do okna, mokra koszulkę wziął w rękę i wyszedł.


____________________________
Hejo hejo!
Rozdział tłumaczyła Ola, ale ja piszę notatkę ponieważ to przeze mnie było opóźnienie!
Rozdział był już dawno przetłumaczony, tylko czekał na sprawdzenie.
Moja wina, że nie sprawdziłam go bo nie miałam czasu ;c

Zaglądajcie na konto Keepera na Twitterze, tam pojawiają sie spojlery do rozdziałów oraz konkretne daty publikacji!

Także wyczekujcie następnego spojlera na twitterze, a ja postaram się jak najszybciej dodać nowy rozdział!

P.S przepraszam, że tak się rozpisałam pod tłumaczeniem Oli, ale musiałam wytłumaczyć spóźnienie, a Olcia nie miała pomysłu na notkę! ;) - Ronnie xx