-Nie, musimy iść
do szkoły. - Gorączkowo pokręciłam głową, siedząc jeszcze prościej, na
skrzypiącym skórzanym siedzeniu.
- Zaufaj mi. - Harry westchnął, w roztargnieniu zwężył swoje oczy na drogę, gdy skierował się na jeszcze bardziej zatłoczoną autostradę.
- Zawróć. - Domagałam się.
- Nie - Harry uśmiechnął się głupkowato.
Nie przewalanie kiwałam głową.
- Serio, nie mogę ryzykować, że ponownie wpadnę w kłopoty .
Harry przewrócił oczami.
- Nie będziesz miała żadnych kłopotów. Zaufaj mi, okey?
- Dokąd mnie zabierasz? - Zapytałam ponownie, tym razem czas wymagający odpowiedzi.
I byłam pewna, że dostane jedną.
- Powiedziałem Ci, żebyś poczekała, a zobaczysz.
- Powiedz mi, albo otworze drzwi samochodu i wyjdę
Harry prychnął i przygryzł dolną wargę.
- Mówię poważnie, wiesz ? Zrobię to.
- Nie zrobisz nic dopóki blokuje zamek.- Harry powiedział.
- Otworze okno. Wyskoczę. - Wzruszyłam ramionami.. Nawet jeśli próbowałam być twarda i poważna, z obawy moje słowa nadal wychodziły dość miękkie i nieśmiałe.
Widziałam, jak kąciki jego ust drgały do uśmiechu, ale starał się z tym walczyć, biorąc głęboki oddech.
- Naprawdę chcesz złamać kilka kości dla szkoły? - Zapytał, jego głos na sam koniec przeszedł w głęboki śmiech.
Nie miałam czasu, aby odpowiedzieć zanim Harry kontynuował, ale teraz jego głos był bardziej niż poważny.
- Myślałem, że może chciałabyś spędzić po prostu wolny czas ze mną? Pójść do centrum handlowego, może?
Przetarłam dłońmi moje oczy.
- Nie rozumiem dlaczego nie możemy iść do szkoły? Nadal możemy tam być przed pierwszym dzwonkiem.
- Pieprzyć szkołę !- Harry szybko odparł.
- Zawróć. - Warknęłam.
- Ale jest kurewski poniedziałek. - Harry syknął.
- Nie chce dokonać z pracy jutra.
- Proszę.
- Nie.
- Ale kochanie.
- Proszę, nie nazywaj mnie tak.
- Po prostu daj spokój.
- Nie Harry.
- Powiedziałam nie.
- Dla mnie?
- Harry-.
- Oh, tak czy inaczej jesteśmy prawie na miejscu. - Wzruszył ramionami, ekspresja na jego twarzy powróciła.
- Gdzie dokładnie? - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Więc centrum handlowe nie będzie otwarte, jeszcze przez dwie godziny, więc-
- Gdzie?- Powtórzyłam.
- Rany uspokój się. Pomyślałem tylko, że możemy spędzić trochę czasu wolnego w moim mieszkaniu.
- Jeśli mój tata dowie się cokolwiek z tego, zabije mnie. - Wymamrotałam.
- Nie martw się kochanie, jeśli coś on zabije mnie pierwszego, ale nigdy bym na to nie pozwolił.
Zanim zdałam sobie spraw jechaliśmy w dół cichej ulicy, stare domy w stylu wiktoriańskim stały jeden po drugim. Ostatecznie zatrzymaliśmy się na stromym podjeździe. Z tego co zakładam jesteśmy pod domem Harry'ego. Był pomalowany na biało, oczywiście został postawiony wiele lat temu, łatwo zobaczyć to po odpryskach farby. Stał na małej górce. Duży dąb zwisał nad dachem, który wyglądał niebezpiecznie, jeżeli kiedykolwiek przyjdzie jakaś burza, wątpię że Harry przejąłby się tym. Kiedy doszliśmy skalistą dróżką do frontowych drzwi, Harry otworzył je. Dotarł do mnie piżmowy zapach wody kolońskiej i najprawdopodobniej brudnych ciuchów. W części wypoczynkowej był regularnych rozmiarów telewizor, gdy tylko weszliśmy pod ścianą stały białe wyblakłe kwiatowe sofy , ciemno brązowy kawowy stolik był pokryty porozwalanymi kawałkami papieru i koszem przed nimi. Ogólnie atmosfera z salonu do kuchni zmieniła się dość diametralnie, zapach cynamonu i goździków uderzył w mój nos. Spojrzałam na blat obok kuchenki, aby tylko znaleźć co wydawało się być dosyć grubą książką kucharską.
- Gotujesz? - Zapytałam szybko, patrząc na Harry'ego
Był zajęty sortowaniem swoich teraz niepotrzebnych książek w torbie zanim spojrzał na mnie.
- Um, Tak trochę. - Wzruszył ramionami zanim jego uwaga przeniosła się z powrotem na to co robił wcześniej.
- W jakich daniach się specjalizujesz? - Zapytałam, bardziej interesować się tematem niż Harry.
- Gotuje wszystkiego po trochu.
Podeszłam do książki i kiedy ją wzięłam zdałam sobie sprawę, że wszystko jest oszukane, a zdjęcia wypadły. Ukazały się zniszczenia, a przednia okładka była nieczytelna.
- To było mojej babci. - Harry wtrącił się.
- Ona była dobra kucharką.
- Co było jej specjalnością? - Zapytałam, uśmiechając się do niego.
- Mmm...lazania. - Skinął, na jego twarzy widniał olbrzymi uśmiech.
- Nigdy nie mogę skopiować jej, mimo że próbuje wiele razy.
- Więc naprawdę gotujesz? - Zapytałam, przechyliłam głowę.
Harry skinął lekko i usiadł na jednym z czterech krzeseł ustawionych dokoła stołu.
- Kiedy moja babcia zmarła - była jedną z najwspanialszych ludzi, których kiedykolwiek znałem. Pomyślałem, że chce zrobić coś co będzie mi ją przypominać, wiesz ? Chciałem jakkolwiek podążać jej śladami. To jest właśnie to - gotowanie.
Zanim mogłabym zadać inne pytanie Harry kontynuował.
- Formalnie jest to jej dom. Dobrze, to jest obojga moich dziadków, myślę że powinienem tak powiedzieć, ale - mój dziadek- zmarł wiele, wiele lat temu. Zaledwie miesiąc przed tym, jak poszedłem do więzienia umarła także babcia. Ja i ojciec mieszkaliśmy tu, ale zanim nawet mogłem mrugnąć on po prostu zniknął. Zostałem sam, sam.
- Jak możesz sobie na to pozwolić? - Zapytałam, pytanie prosiło, aby wyjść.
- Na szczęście dom był całkowicie spłacony przez dziadków. Jestem na prawdę szczęściarzem.
Moje oczy rozszerzyły się.
- Tak, na prawdę.
- Chcesz kawę ? Herbata może? Mam mnóstwo cukru, albo wolisz sztuczny słodzik ? - Harry zapytał, kompletnie zmieniając temat. Słodki uśmiech na twarzy Harry'ego sprawił, że nieco zarumieniłam się.
- Kawa jest w sam raz. I wolałabym cukier.
- Zaufaj mi. - Harry westchnął, w roztargnieniu zwężył swoje oczy na drogę, gdy skierował się na jeszcze bardziej zatłoczoną autostradę.
- Zawróć. - Domagałam się.
- Nie - Harry uśmiechnął się głupkowato.
Nie przewalanie kiwałam głową.
- Serio, nie mogę ryzykować, że ponownie wpadnę w kłopoty .
Harry przewrócił oczami.
- Nie będziesz miała żadnych kłopotów. Zaufaj mi, okey?
- Dokąd mnie zabierasz? - Zapytałam ponownie, tym razem czas wymagający odpowiedzi.
I byłam pewna, że dostane jedną.
- Powiedziałem Ci, żebyś poczekała, a zobaczysz.
- Powiedz mi, albo otworze drzwi samochodu i wyjdę
Harry prychnął i przygryzł dolną wargę.
- Mówię poważnie, wiesz ? Zrobię to.
- Nie zrobisz nic dopóki blokuje zamek.- Harry powiedział.
- Otworze okno. Wyskoczę. - Wzruszyłam ramionami.. Nawet jeśli próbowałam być twarda i poważna, z obawy moje słowa nadal wychodziły dość miękkie i nieśmiałe.
Widziałam, jak kąciki jego ust drgały do uśmiechu, ale starał się z tym walczyć, biorąc głęboki oddech.
- Naprawdę chcesz złamać kilka kości dla szkoły? - Zapytał, jego głos na sam koniec przeszedł w głęboki śmiech.
Nie miałam czasu, aby odpowiedzieć zanim Harry kontynuował, ale teraz jego głos był bardziej niż poważny.
- Myślałem, że może chciałabyś spędzić po prostu wolny czas ze mną? Pójść do centrum handlowego, może?
Przetarłam dłońmi moje oczy.
- Nie rozumiem dlaczego nie możemy iść do szkoły? Nadal możemy tam być przed pierwszym dzwonkiem.
- Pieprzyć szkołę !- Harry szybko odparł.
- Zawróć. - Warknęłam.
- Ale jest kurewski poniedziałek. - Harry syknął.
- Nie chce dokonać z pracy jutra.
- Proszę.
- Nie.
- Ale kochanie.
- Proszę, nie nazywaj mnie tak.
- Po prostu daj spokój.
- Nie Harry.
- Powiedziałam nie.
- Dla mnie?
- Harry-.
- Oh, tak czy inaczej jesteśmy prawie na miejscu. - Wzruszył ramionami, ekspresja na jego twarzy powróciła.
- Gdzie dokładnie? - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Więc centrum handlowe nie będzie otwarte, jeszcze przez dwie godziny, więc-
- Gdzie?- Powtórzyłam.
- Rany uspokój się. Pomyślałem tylko, że możemy spędzić trochę czasu wolnego w moim mieszkaniu.
- Jeśli mój tata dowie się cokolwiek z tego, zabije mnie. - Wymamrotałam.
- Nie martw się kochanie, jeśli coś on zabije mnie pierwszego, ale nigdy bym na to nie pozwolił.
Zanim zdałam sobie spraw jechaliśmy w dół cichej ulicy, stare domy w stylu wiktoriańskim stały jeden po drugim. Ostatecznie zatrzymaliśmy się na stromym podjeździe. Z tego co zakładam jesteśmy pod domem Harry'ego. Był pomalowany na biało, oczywiście został postawiony wiele lat temu, łatwo zobaczyć to po odpryskach farby. Stał na małej górce. Duży dąb zwisał nad dachem, który wyglądał niebezpiecznie, jeżeli kiedykolwiek przyjdzie jakaś burza, wątpię że Harry przejąłby się tym. Kiedy doszliśmy skalistą dróżką do frontowych drzwi, Harry otworzył je. Dotarł do mnie piżmowy zapach wody kolońskiej i najprawdopodobniej brudnych ciuchów. W części wypoczynkowej był regularnych rozmiarów telewizor, gdy tylko weszliśmy pod ścianą stały białe wyblakłe kwiatowe sofy , ciemno brązowy kawowy stolik był pokryty porozwalanymi kawałkami papieru i koszem przed nimi. Ogólnie atmosfera z salonu do kuchni zmieniła się dość diametralnie, zapach cynamonu i goździków uderzył w mój nos. Spojrzałam na blat obok kuchenki, aby tylko znaleźć co wydawało się być dosyć grubą książką kucharską.
- Gotujesz? - Zapytałam szybko, patrząc na Harry'ego
Był zajęty sortowaniem swoich teraz niepotrzebnych książek w torbie zanim spojrzał na mnie.
- Um, Tak trochę. - Wzruszył ramionami zanim jego uwaga przeniosła się z powrotem na to co robił wcześniej.
- W jakich daniach się specjalizujesz? - Zapytałam, bardziej interesować się tematem niż Harry.
- Gotuje wszystkiego po trochu.
Podeszłam do książki i kiedy ją wzięłam zdałam sobie sprawę, że wszystko jest oszukane, a zdjęcia wypadły. Ukazały się zniszczenia, a przednia okładka była nieczytelna.
- To było mojej babci. - Harry wtrącił się.
- Ona była dobra kucharką.
- Co było jej specjalnością? - Zapytałam, uśmiechając się do niego.
- Mmm...lazania. - Skinął, na jego twarzy widniał olbrzymi uśmiech.
- Nigdy nie mogę skopiować jej, mimo że próbuje wiele razy.
- Więc naprawdę gotujesz? - Zapytałam, przechyliłam głowę.
Harry skinął lekko i usiadł na jednym z czterech krzeseł ustawionych dokoła stołu.
- Kiedy moja babcia zmarła - była jedną z najwspanialszych ludzi, których kiedykolwiek znałem. Pomyślałem, że chce zrobić coś co będzie mi ją przypominać, wiesz ? Chciałem jakkolwiek podążać jej śladami. To jest właśnie to - gotowanie.
Zanim mogłabym zadać inne pytanie Harry kontynuował.
- Formalnie jest to jej dom. Dobrze, to jest obojga moich dziadków, myślę że powinienem tak powiedzieć, ale - mój dziadek- zmarł wiele, wiele lat temu. Zaledwie miesiąc przed tym, jak poszedłem do więzienia umarła także babcia. Ja i ojciec mieszkaliśmy tu, ale zanim nawet mogłem mrugnąć on po prostu zniknął. Zostałem sam, sam.
- Jak możesz sobie na to pozwolić? - Zapytałam, pytanie prosiło, aby wyjść.
- Na szczęście dom był całkowicie spłacony przez dziadków. Jestem na prawdę szczęściarzem.
Moje oczy rozszerzyły się.
- Tak, na prawdę.
- Chcesz kawę ? Herbata może? Mam mnóstwo cukru, albo wolisz sztuczny słodzik ? - Harry zapytał, kompletnie zmieniając temat. Słodki uśmiech na twarzy Harry'ego sprawił, że nieco zarumieniłam się.
- Kawa jest w sam raz. I wolałabym cukier.
Przepraszam
was za taki duży odstęp czasowy od rozdziału 30, ale sami wiecie, jak to jest
ze szkołą -,-
Przepraszam za błędy czy coś ;*