Gdy wypiliśmy z Harry'm nasze kawy poznałam nie szokujący fakt, że wziął czarną kawę. Oboje zgodziliśmy się zmarnować nasz czas na bezcelowe oglądanie półtora godzinnego programu telewizyjnego w jego salonie. Poszłam za Harry'm do kuchni, który uparł się na umycie stolika pierwszy raz, bo stwierdził, że jest ''bałagan''. Kiedy skończył usiadł na kanapie, zrobiłam tak samo i usiadłam kilka cali od niego. Niemalże natychmiast moja ręka została pociągnięta przez jego rękę, nasze strony szybko złapały kontakt, jego ręka luźno objęła moją talię. Ciepło promieniowało z całego jego ciała powodując dreszcze, po krótkim czasie przeradzające się w przyjemne ciepło. Zaśmiałam się kiedy delikatny oddech Harry'ego obił się o moje uszy.
-Co chcesz oglądać ? - zapytał, jego głos zmienił się w śmiech.
-Cóż, nie za bardzo lubię oglądać telewizję, ale jakie masz programy ?- obróciłam głowę spotykając jego oczy.
-Zapytałem pierwszy - sprzeciwił się, ruszając brwiami.
-Tak, ale to twój dom - wzruszyłam ramionami.
-To będzie długi dzień, czuje to - zachichotał, moje ręka w sekundę podniosła się w górę figlarnie dotykając jego ramienia.
-Hej, zobacz to - jęknął, podnosząc ręce do góry i starając się stłumić śmiech.
Po odcinku "Doktora Who ", który Harry sam zaproponował i moich nieprzebranych żartach o tym jak Harry zdawał się lubić "The Walking Dead" jako facet, chłopak wstał z kanapy i zniknął, więc założyłam że jest w jego sypialni.Wrócił po kilku minutach ze zużytą brązową kurtką i zwykłym białym t-shirt'em. Miał również kremowy sweter zawinięty w jego rekach zanim zdążyłam mrugnąć, zaczął go na mnie zakładać.
-Powinnaś to ubrać, jest zimno na zewnątrz - pokręciłam głową
-Nie, jest w porządku.
-Jest jak 16 stopni na minusie - Harry zaprotestował, trzymając sweter bliżej mnie.
-Oh, zamarznę na śmierć, złapię hipotermię - zażartowałam
-Proszę - bąknął, zasadniczo wpychając mi ciuch do rąk.
Powoli wzięłam sweter i podziękowałam skinięciem, przed założeniem. Oczywiście był dla mnie za wielki, prawdopodobnie był za duży również dla Harry'ego. Chciałam śmiać się w myślach przez wyobrażenie sobie zielonookiego w tym ubraniu, zgaduję że było to tylko na zimne pogody, albo po domu. Długie, grube rękawy zwisały mi z rąk zmuszając do podwinięcia ich, za długi koniec materiału musiałam owinąć paskiem.
-Wyglądasz uroczo - Harry skinął głową, lustrując mój wygląd.
-Ty również - odpowiedziałam tym samym, mały chichot wyrwał się w z moich ust.
-Dzięki - prychnął sarkastycznie, odgarniając ręką loki.
Patrzyłam jak idzie obok mnie do kuchni, jego buty pukały o kafelki zaczął grzebać w szufladach i szafkach, kiedy znalazł kilka szczęśliwych dolarów. Posłał mi mały uśmiech, który oczywiście odwzajemniłam, ale nie sądzę, że pojawił się w moich oczach. Ledwo miął pieniądze dla siebie, jeśli je miał dawał mi je, dziewczynie która bez przeszkód mogłaby się zapytać rodziców o pożyczenie i za pstryknięciem palców miałaby je w dłoni. Mogę wnieść trochę pieniędzy razem ze mną jeśli wiedziałabym jak, dałabym je nawet z oporami Harry'ego. Poszliśmy do auta, powietrze było coraz cieplejsze i świeciło słońce, rozmaity świergot ptaków i koników polnych był słyszalny. Usiedliśmy na chodniku roztargniona wypuściłam powietrze z ust i obserwowałam jak biała para znika, poranny chłód ciągle się utrzymywał.
Wskoczyłam na miejsce pasażera, gdy Harry elegancko usiadł na miejscu kierowcy, szybko włączając radio na dyskretny Heavy Metal. Podczas jazdy nie mogłam się powstrzymać od patrzenia kątem oka na Harry'ego, sposób w jaki jego głowa poruszała się do muzyki okazał się być bardzo zabawny.Loczek wkrótce złapał mnie i natychmiast posztywniał, zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, chłopak odchrząknął i odwrócił się ze skonsternowanym wyrazem twarzy w moją stronę.
-Na co tak patrzysz? - zapytał poważnie ściągając brwi w rozdrażnieniu i badawczo przymrużając oczy.
Na szczęście jego surowe spojrzenie nie trwało długo, ponieważ zapaliło się zielone światło, prosta linia na jego ustach zamieniła się w zmieszany uśmiech.
-To nie bezpieczne dekoncentrować kierowców.
Nie mogłam pomóc, ale wywróciłam oczami kiedy Harry się zaśmiał.
-Wiem ,wiem - pokręciłam głową i spojrzałam w okno.
Oglądałam liczne budynki biurowe i firmy przemykające i rozmazujące się, moją uwagę przykuła starsza para gotowa, by przejść przez ulicę. Bezpiecznie trzymali się za ręce, wzrok mężczyzny nigdy nie znikał z profilu jego kobiety, cierpliwie czekali na sygnał "idź". Starsza kobieta była całkowicie obojętna na jego działania i zakładam, że to serce jest dalej tak gorące jak przez te wszystkie lata spędzone razem, on ciągle na nią patrzył tak jakby widział ją po raz pierwszy. Mogę jedynie sobie wyobrazić rozpiętość ich związku wszystkie kłótnie, wszystkie niezgodności, wszystkie szorstkie i pomarszczone łaty, wszystko przez co przeszli i on ciągle tak na nią parzy. Obserwowałam ich dopóki pojawiły się niejasne rozmycia, dźwięk stukającego w kierownice Harry'ego wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Cholerny ruch - mruknął Harry jego prawa ręka powędrowała do nosa, gdy kichnął.
Musiał czuć, że mu się przeglądam, ponieważ podtrzymywał rozmowę.
-Grosz za twoje myśli ? - zapytał, jego usta utworzyły się w chytrym uśmieszku.
-Co powiesz na ćwiartkę za twoje ?- zapytałam, chcąc dowiedzieć się co wiruje w jego nerwowym umyśle. Oglądałam jak Harry podświadomie przygryza swoją wargę przed mówieniem bierze wolny wdech, jedna z jego brwi unosi się.
-Nie wiem od czego zacząć ? Jest tutaj nieprawdopodobnie piękna dziewczyna w moim samochodzie obok mnie, mogę poczuć jej wzrok na mnie odkąd zaczęliśmy jazdę i myślę, że jest to absolutnie urocze. Ma jasne niebieskie oczy i mogę powiedzieć, że jest ciągle zmęczona, przy okazji jest ciamajdą. Z wyjątkiem ciągle się pytam, "Dlaczego do kurwy nie jesteśmy jeszcze na tylnym siedzeniu ?" - Pokręciłam głową i oparłam się o siedzenie, mały chichot opuścił moje usta.
-Porozmawiaj ze sobą, dlaczego nie ?- powiedziałam sarkastycznie, Harry natychmiast się uśmiechnął/
-Myślę, że ktoś mi tu wisi ćwiartkę ?
-Pierwsza którą znajdę w centrum handlowym będzie twoja.
Parking był prawie pusty, więc w środku nie było dużo zajętych miejsc. Szablon, albo nie był jak miastowy duch, jedynym znakiem życia była mama z małymi dziećmi, kilku biznesmenów i bizneswoman
-Cóż, dziko przypuszczam i powiem, że poniedziałki są wolne - zażartowałam.
-To jest tak jakbyśmy mieli centrum handlowe tylko dla siebie - dodał Harry
-Co jeśli policja nas złapie i zapyta czemu nie jesteśmy w szkole? Nie są za to odpowiedzialni ? Co do cholery wtedy zrobimy ? - zapytałam, przyłożyłam ręce to mojej klatki piersiowej, podczas gdy ciągle szliśmy.
-Będę pewny, że to się nie stanie - wzruszył ramionami, biorąc moją rękę i prowadząc do szczególnego miejsca.
-Lepiej, żebyśmy nie mieli przejebane - burknęłam. Moje oczy opuściły Harry'ego, który zwiedzał pyszne otoczenie. To był typowy sklep ze słodyczami, ściany obstawione pojemnikami z licznymi czekoladami i cukierkami.
-Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś ? - zapytałam przerywając nowo odkrytą cisze.
-Kto nie kocha słodyczy? - odpowiedział niewinnie, sprawiając u mnie śmiech
-Touché* - skinęłam.
Harry odwzajemnił gest, jego oczy śledziły siany.
-Wiec czego pragniesz w ten przyjemny poniedziałkowy poranek ? - zapytał z uśmiechem na ustach. Przyglądałam się jak wpycha ręce do kieszeni i odwraca się do mnie.
-W porządku - odwzajemniłam uśmiech, szybko złączając ręce i kładąc je przede mną. Zaczęłam kołysać się do tyłu na piętach, Harry spojrzał na mnie z konsternacją, a głowę przechylił lekko w lewo.
-Niczego nie chcesz? - zapytał.
-Nie dziękuję - burknęłam, moje oczy opuściły jego, aby przejrzeć ściany.
-Oh weź Harley, tak chcesz -nalegał.
-Nie, naprawdę nic nie chcę Harry.
Harry klasnął w dłonie.
-Zgoda, nie ma problemu.Wezmę coś dla nas na później - wzruszył ramionami i gwałtownie odwrócił się na pięcie.
-Nie, nie, nie proszę Harry, nie musisz - upierałam się, słowa opuściły moje usta bez żadnego przemyślenia.
Harry zupełnie zignorował moje prośby, śledził oczami cały sklep zastanawiając się co wybrać.
Rzuciłam wzrokiem na kasę, która pojawiła się w połowie jej lat 20, kasjerka wpisywała coś z dużej odległości na telefonie, jej zęby miażdżyły kawałek gumy, raczej ohydnie. Byłam zgubiona w kosmosie, nie zauważyłam nawet Harry'ego obok mnie przed tym jak łagodnie ukuł mnie w biodro. Spojrzałam na niego, miał mocno rozszerzone oczy i ręce złożone za jego plecami.
-Co bierzesz ? - zapytałam kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi. Harry odwrócił się, więc nic nie widziałam, sprawiając, że zaczęłam się śmiać.
-Dobra, dobra. Nie mów mi.
Harry puścił mi oczko i odwrócił się do kasjerki, kładąc rzeczy blacie. Nie wiedziałam co to było, nawet przed tym jak pani wkładała to do małej, brązowej torebki. Obserwowałam jak suma rośnie "$3.50", odetchnęłam okazało się, że nie był to aż tak wielki koszt. Ciągle trzymałam się tego, że oddam mu pieniądze. Harry wyjął swój portfel i zapłacił za wszystko, podszedł do mnie i załapał za rękę, prowadząc mnie do wyjścia ze sklepu, Jego tempo było dość szybkie.Usiedliśmy na ławce, wziął torebkę w ręce i rozdarł niepotrzebną fantazyjną bibułkę, wyjął dwie pastelowe bransoletki. Swoją włożył na rękę i podał mi moją, słodki uśmiech na jego twarzy nigdy nie znikał.
-Włóż ją - ponaglał, kiwając głową.
-Wkładam ,wkładam - zaśmiałam się, odsunęłam myśli na bok i założyłam słodycz na nadgarstek. Spojrzałam na niego, a gdy to zrobiłam zostałam zaszczycona delikatnym całusem w policzek.
-Teraz nie mamy tylko pasujących naszyjników, ale również pasujące bransoletki.
*Touché - w kontekście podsumowania trafnej riposty.
Hejo :D Chciałam Was przeprosić, że tak długo nie było rozdziału, dziewczyny dały mi szanse, a ja ją zniszczyłam. Kurde no, żeby tyle tłumaczyć rozdział ,prawie 2 miesiące -,-.
Życzę miłego czytania, mam nadzieję, że moje tłumaczenie nie odchodzi tak bardzo od tłumaczenia dziewczyn. / Julia Styles