środa, 31 lipca 2013

Rozdział 5


 
Przez resztę meczu, praktycznie się nie ruszałam, co było dobrą wiadomością dla Harrego i jak przypuszczam, reszty zespołu. Moje myśli były gdzie indziej, wszędzie, oprócz siatkówki.

Naprawdę nie rozumiem, czemu Harry jest tak nachalny jeśli chodzi o zobaczenie mojego naszyjnika, to znaczy wiem,  Anna powiedziała że chce znaleźć swoją bratnią duszę, ale naprawdę jest aż tak zdesperowany?

Większość nastolatków, w moim wieku decyduje się, na ukrywanie swoich wisiorków, więc są wolni do tej pory, bez niekomfortowego  uczucia, że osoba którą widzisz jest twoją bratnią duszą, czy też nie.

To, w jaki sposób obrazuję Harrego, po prostu nie widzę go ustatkowanego, z jedną osobą, w tak młodym wieku. Zwłaszcza ze mną. Nie sądzę, że jestem na to gotowa. Cholera, miałam tylko jednego chłopaka przez całe moje życie.

Kiedy nauczyciel zagwizdał, sygnalizując koniec gry, odwróciłam wzrok od moich starych Nikes.  Moje oczy zwróciły się w kierunku Harry'ego. Ostre spojrzenie nie opuszczało jego twarzy, gdy odchodził z przyjaciółmi, praktycznie powiedział mi, że przegraliśmy. Tylko kiedy myślałam że zwrócę się do wyjścia, odwrócił głowę, twarzą do mnie, jego oczy natychmiast spotkały się z moimi. Rzucił mi spojrzenie, zanim zniknął za starymi, metalowymi drzwiami szatni.

Ruszyłam w innym kierunku do damskiej szatni, nadal nie mając pewności czy pozbyć się Harrego czy pokazać mu wisiorek i po prostu wziąć to wszystko na siebie. Wiedziałam że prawdopodobnie będzie szukał mnie po szkole do końca dnia, więc pomyślałam, że byłoby głupio, znów go denerwować.

Szybko otworzyłam szafkę, zrzucając z siebie ubrania, poślizgnęłam się na nich w ciągu kilku sekund. Czułam jak zdenerwowanie rozprzestrzenia się po moim ciele, moje ręce stały się lepkie, a moje zęby zaczęły stękać wbrew mojej woli. Przeczesałam włosy ręką, a następnie zdjęłam moje Nikes i zastąpiłam je sandałami, przesuwając je, jak to tylko możliwe, wolno do komory.

Powoli ruszyłam do głównego korytarza, moje oczy nie musiały szukać daleko, aby znaleźć Harrego, opartego o ścianę, z oczami wpatrzonymi w ekran swojego telefonu.

- Nie sądziłem że to zrobisz. - powiedział, jego słowa sprawiły, że aż podskoczyłam. Cały czas wpatrywał się w swoją komórkę. - Myślałem że ukryłaś się w damskiej szatni, do czasu aż następna klasa zacznie. - kontynuował, jego oczy w końcu zwróciły się do mnie.

- Cóż, jestem tu, nie? - pisnęłam, niestety, moje nerwy brały nade mną kontrolę.

- Jesteś. - uśmiechnął się. - Teraz mogę zobaczyć naszyjnik? - jego cierpliwość rozproszyła się jak tykająca bomba. Powoli wyciągnęłam wisiorek spod koszulki, moja ręka pozostała ciasno owinięta wokół niego, tak, że Harry nadal, nie mógł go zobaczyć.

- Pokaż mi już ten cholerny wisiorek, Harley. - jęknął, pokonując drogę do mnie.

Zaczęłam się cofać, ale złapał mnie szybko, jego siła przewyższyła mnie kiedy wyplątywał wisiorek z mojej ręki.

Jego oczy rozszerzyły się na chwilę, szmaragd w środku zmienił się niemal w szarość, zanim wróciły do normalności.
- Cóż, widzę dlaczego nie chciałaś pokazać mi go wcześniej. - wyszeptał,  jego oczy były przyklejone do wisiorka, kiedy dostrzegalnie przewracał go w ręce.

Przez całą tą chwilę, moje oczy studiowały jego twarz, jego opalona skóra i jego szczere/niewinne usta, wydawały się zbyt idealne dla tej biżuterii. Ani jednej zmarszczki, ani jednej pojedynczej linii na jego czole. Był w pewnym sensie, bez skazy.
Jego oczy spokojnie podniosły się, zmrużył je gdy spotkały moje.

- Jak długo wiedziałaś że jestem twoją bratnią duszą? - zapytał, słowa opuszczały jego usta złowieszczo powoli.

- Od rana. - szepnęłam.

Uniósł brwi, a ja wzięłam głęboki oddech.

- Moja przyjaciółka, Layla, zwróciła na to uwagę.

Harry pokiwał głową, zanim jego wzrok z powrotem powędrował do wisiorka.

Korytarz powoli zaczął zapełniać się uczniami, a ich oczy kryły zarówno zmieszanie i szok, kiedy przechodzili. Ręka Harrego nadal trzymała mój wisiorek, aż wzięłam go z powrotem i w roztargnieniu wsunęłam pod koszulkę.

Harry zmarszczył brwi.

- Musisz pozwolić zobaczyć go ludziom, kochanie. - wyszeptał, jego zimne palce dotknęły mojej skóry, kiedy wyciągał wisiorek z pod mojej koszuli, przyprawiając mnie o gęsią skórkę.

- Przepraszam. - wybełkotałam.

- Nie przepraszaj. - Zaśmiał się. Złapał mnie za rękę, lecz nie chciałam spleść z nim swoich palców. Po kilki sekundach jednak uległam.

Jego usta przybliżyły się do mojego ucha, a gdy jego gorący oddech spływał na moją szyję, powoli zanucił słowa.

- Po prostu chce żeby ludzie wiedzieli, że mają z tobą nie zadzierać, jesteś moja i tylko moja. I uwierz mi, będę mieć pewność, że wiedzą o co chodzi.

----NOTKA AUTORKI----

Przepraszam że takie krótkie. Rozdziały powinny być/będą dłuższe. 






Rozdział 4


Skrzyżowałam ramiona na piersi, w ochronny sposób.

- Co ty... -

- Pokaż mi swój wisiorek, Harley.- Harry zażądał. Jego głos był zimny, wraz z jego niewygodnym wzrokiem.

- Nie. - jęknęłam, marszcząc swój nos na jego słowa.

- Tak. - zadrwił, podchodząc jeszcze bliżej mnie, uśmiech pojawił się w kącikach jego ust.

- Nie. - powtórzyłam, trzymając wisiorek na szyi i ściskając go w ochronnym uścisku. Prześledziłam palcem skomplikowaną konstrukcje, niespokojne uczucie toruje sobie drogę do mojego żołądka na samą myśl, że taki sam, został umieszczony na jego szyi po urodzeniu.

- Nie rozumiem, dlaczego po prostu nie możesz mi go pokazać.- Splunął, pośpiesznie wymachując rękami w powietrzu.

- Bo to nie twoja sprawa. - syknęłam z powrotem, moje oczy robiły wszystko by wyglądać nieco groźniej.

- To nie ma znaczenia, to tylko mały wisiorek. - Harry wrzał, jego twarz zarysowała się, ze względu na wzrastający w nim gniew.

- Więc dlaczego masz go zobaczyć? - zapytałam.

- Po prostu mi pokaż...-

- Ludzie, wróćcie do tej, cholernej gry. - Mikey powiedział, wysyłając zarówno mi, jak i Harremu spojrzenie, pełne wściekłości.

Harry, przymrużył na mnie oczy, przed przebiegnięciem ręką po włosach. Udał się na swoje miejsce, ale jego oczy nie opuszczały moich. Schowałam wisiorek z powrotem pod koszulkę, przed powiększeniem przestrzeni między nami jeszcze bardziej.

Wbrew swojej woli, moje spojrzenie podróżowało od szyi Harrego, do jego piersi. Jego naszyjnik zabłysł, w jasnym świetle sali. Bez namysłu pokręciłam głową, wisiorek bez wątpienia, znajomo wyglądający ptak.

- Co? - Harry zapytał. Oderwałam oczy od biżuterii by na niego spojrzeć. Złączył brwi razem.
- Nic. - mruknęłam, nerwowo bawiąc się palcami.

Westchnęłam, wiedząc, że się nie obruszy. Chciał go zobaczyć. Ale jak zareaguje kiedy to zrobi?

Dziewczyna łatwo zagrała piłkę, jej blond kucyk zakołysał się gdy ta przeleciała nad siatką.

Harry, z oczywiście, pełną inicjatywą odbił piłkę do Tommy'ego, który odbił ją do Kaden'a. Ten ściął ją, drużyna wolno, ale chętnie zareagowała na naszą korzyść.

- Nareszcie. - Harry wymamrotał, spojrzałam na niego ale on mnie już uprzedził, jego uśmiech w pełnym przedstawieniu. - Widzisz, co się dzieje, kiedy rzeczywiście słuchasz? - zapytał.

Tylko przewróciłam na niego oczami, wiedząc, że szkoda czasu na dyskusje.

Harry uniósł brwi, zanim do mnie podszedł. Moje tętno było pewnie słyszalne z mil, kiedy jego usta nachyliły się do mojego ucha.

- Po lekcjach lepiej pokaż mi swój naszyjnik. Nie wiem czemu robisz z tego taki problem, ale nie lubie kiedy ludzie coś przede mną ukrywają. Rozumiesz, kochanie? - wyszeptał, ciepłe powietrze wyleciało z jego ust, powodując u mnie dreszcze. Wzdrygnęłam się na użycie przez niego, słowa "kochanie", ale on tego nie dostrzegł.

Skinęłam głową zanim zrobiłam krok wstecz, nie lubiłam, tej naszej bliskości.

Puścił mi oczko, przed zwróceniem swojej uwagi z powrotem na siatkę, zrobiłam to samo.


wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 3


Skinęłam głową i zwróciłam swoją uwagę w kierunku siatki, drugi zespół wciąż był zajęty ustawianiem się.
Graliśmy pięć na sześciu co było trochę nie fair. Byliśmy na przeciw przewadze.

- Potrafisz serwować? - Harry zapytał

- Trochę tak. Potrafię ale nie jestem najlepsza. - zaśmiałam się

-Nie myśl o tym. Po prostu daj z siebie, twój najlepszy strzał. - uspokoił mnie.

- Chcesz zagrywać pierwszy? Znaczy, wydaje się, że wiesz co robisz. - zaśmiałam się trzymając piłkę dla Harrego.

- Harley, cipko. Widzę jak jest. - Harry zaczął mi dokuczać, na co szybko rzuciłam piłką w jego klatkę piersiową. Złapał ją jedną ręką, przez co przewróciłam oczami. - Woah kochanie, opanuj/obserwuj gniew. - mrugnął, a ja go wyśmiałam.

- Przestań mówić do mnie kochanie. - jęknęłam, co tylko wywołało u niego uśmiech

- Raczej nie. To do ciebie pasuje. - Zaśmiał się, powodując, że jeszcze raz przewróciłam oczami.

Nagle oczy Harrego zjechały w dół, aż do mojej szyi. Zmarszczył brwi. Wiedziałam o czym myśli ale miałam nadzieje, że nic o tym nie powie. Niestety, moje życzenie się nie spełniło.

-Dlaczego ukrywasz swój naszyjnik? - Wszystkie słowa w mojej głowie praktycznie zniknęły, a moje ręce sięgnęły łańcucha na szyi. Złapałam wisiorek schowany pod moją koszulą.

-Ja nie. - wyjąkałam, co tylko spowodowało że brwi Harrego uniosły się w pytaniu. - Nie chciałam, to stało się w czasie gry. - uśmiechnęłam się, przełykając guzek w gardle.

- Twój naszyjnik, widziałem go? - zapytał, umieszczając piłkę na swoim, lewym ramieniu.

- Nie. - zwyczajnie odpowiedziałam.

- Nie masz nic przeciwko jeżeli tylko na niego spojrzę? - Harry wzruszył ramionami.

Byłam gotowa wspiąć się o kolejne kłamstwo, ale Mikey nas zawołał.

- Gra się zaczyna.

Uśmiechnęłam się na co Harry ponownie wzruszył ramionami, widziałam jak jego szczęka się zaciska.

Podczas zamiany z nim miejsca, celowo na niego wpadłam, sprawiając, że upuścił piłkę.

- Cholera. - Harry przeklną, biegnąc, by dogonić uciekającą piłkę.

- Przepraszam. - powiedziałam, przygryzając wnętrze policzka, żeby powstrzymać się od śmiechu.

Harry wysłał mi jedno spojrzenie, gdy wrócił z piłką, z uśmiechem postanowiłam go dalej wkurzać . Wziął głęboki wdech przed zaserwowaniem. Piłka doskonale przeleciała nad siatką, szczerze mówiąc, o wiele lepiej niż kiedykolwiek mi.

Harry wysłał mi zarozumiały uśmieszek i przewrócił oczami. Przeciwna drużyna zareagowała szybko i z łatwością odbiła piłkę z powrotem.

- Mam ją! - powiedziałam, podbiegając nieco bliżej, tak że byłam tuż pod piłką. Zamknęłam oczy i wystawiłam ręce, czekając na jakikolwiek kontakt, ale on nie przyszedł. Otworzyłam oczy, by zobaczyć dość rozdrażnionego Harrego.

Jego usta były zaciśnięte w prostą linie. Już miał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język, zanim słowa opuściły jego usta. Wziął głęboki oddech zanim ostatecznie powiedział.

-Pozwól mi odebrać wszystko, co przychodzi tu z powrotem, teraz, w porządku?  - Jego głos był głęboki, ale mogę powiedzieć, że powstrzymywał się jak tylko mogł, by mnie nie obrazić.

Stwierdziłam że lepiej się nie kłócić, więc tylko skinęłam głową, na co, on skinął głową z powrotem, rzucając piłkę tuż nad moją głową do przeciwnej drużyny. Tak naprawdę nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie angażują się w tak bezsensowne gry. Myślę że to po prostu poczucie wygranej i bycie najlepszym dostaje się do ich głów.

Druga drużyna zaczęła serwować.

- 1:0 - Powiedział przed wybiciem piłki nad siatkę. Tommy odbił piłkę  z powrotem nad, tylko inny zespół znów ją trafił. Piłka leciała prosto do mnie, na co rzuciłam Harremu spojrzenie i chętnie się zwrócił.

- Mam ją - powiedziałam, wyciągając ręce przed siebie.

Harry zaczął biec do mnie.

- Nie Harley, powiedziałem... - Ale zanim mógł skończyć, jego ciało zderzyło się ze mną,  przewracając nas oby dwóch na ziemie, przez co przeciwna drużyna zdobyła punkt.

- Cholera, Harley! - Harry warknął, szybko podnosząc się.

- Przepraszam. - splunęłam z powrotem, wstając i wytrzepując swoje spodenki.

- Co ci powiedziałem? Powiedziałem ci, że masz trzymać się z daleka. - Gotował się, podchodząc bliżej do mnie. Mocno rzucił piłką z powrotem, nad siatką, uderzając jednego z graczy w brzuch.

Nie możesz mi mówić co mam robić Harry. - docięłam z powrotem.

Harry zamiast krzyczeć, głęboko się zaśmiał.

- Patrz na mnie kochanie.




poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 2


Szybko zabrałam mój amulet z jej ręki i umieściłam go z powrotem na mojej klatce piersiowej.

- Jesteś pewna? - zapytałam nieśmiało, obje moje brwi były podniesione w dezorientacji.

Anna i Layla skinęły głowami i jęknęły, opierając głowy na dłoniach.

- Nie ma mowy, on nie jest w moim typie. - jęknęłam przez dłonie, tłumiąc głos.

- Po prostu staraj się go ignorować. - Anna westchnęła, klepiąc mnie po plecach. Starała się mnie uspokoić, ale to w ogóle nie działało.

- Jak bardzo jest zły, no wiesz... Co on zrobił?  - zapytałam podnosząc głowę do góry.

Kiedy Layla miała już prawie odpowiedzieć, na sali zadzwonił dzwonek. Oficjalnie sygnalizował że już czas na pierwszą lekcje.

- Przepraszam, porozmawiamy później, dobrze? - Layla zapytała, widać było sympatię na jej twarzy.

Skinęłam głową i wstałam, prostując swoją bluzkę. Szybko schowałam naszyjnik pod kołnierz koszuli, w razie, gdybym wpadła na Harrego.

Szurałam nogami na pierwszą lekcje, która była przeze mnie najbardziej pogardzaną, WF.

Otworzyłam skrzypiące, zimne, metalowe drzwi do szatni, ale nikogo nie było i przywitałam puste szafki. Zawsze byłam pierwszą osobą na wf i ostatnią do wyjścia. Po prostu się nie śpieszę, wszyscy mają przyjaciół do rozmowy lub odwiedzenia miejsc, ale nie ja. Wszystko co mam to Anna i Layla, ale obie są po przeciwnej stronie szkoły.

Zaczęłam ubierać się w spodenki i koszulkę, inne dziewczyny powoli wchodziły do szatni. Ich głosy i śmiechy odbijały się echem, niestety mocno, powodując, że moje uszy zaczęły dzwonić.

Zamknęłam moją torbę w jednej z szafek i skierowałam się do sali gimnastycznej, gdzie niektórzy chłopcy  rzucali już piłką do koszykówki.  Usiadłam sama na trybunach i oglądałam pokaz przede mną.

Widziałam, że Harry był jednym z nich. Zaraz po gładkim trafieniu piłki, odwrócił się i spojrzał na mnie. Puścił mi oczko, a niewielki uśmieszek zagościł na jego twarzy, choć jego oczy pozostały ciemne. Spojrzałam w dół, na swoje kolana, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi. Coś i tak było już między nami dziwnego i nie chcę aby było jeszcze gorzej.

Jest to mylące i szczerze mówiąc, nieco oziębłe, wiedzieć że on jest tą osobą, mam na myśli, że spędzę resztę swojego życia,  z tą osobą, domniemam, zestarzeje się z nim ale teraz jesteśmy daleko od siebie, zagubieni w naszych dwóch, małych światach. To przerażające wiedzieć że mam być z "przestępcą", innymi słowy.

Niewiele później, cała sala gimnastyczna była pełna, a nauczycielka chodziła z 'schowkiem' w ręku.

- W porządku, wszyscy. - nauczycielka zwróciła uwagę klas. - Zaczniemy ten rok z miłym, długim semestrem siatkówki. - kontynuowała sarkastycznie. Każdy przyglądał się swojej grupie i siedział niezgrabnie, poprawiając włosy. - Musicie podzielić się w zespoły, po pięć osób, wiec proponuje wybrać szybko, chyba że chcecie żebym wam pomógła. Macie trzy minuty. - kiedy dmuchnęła w gwizdek, wszyscy, jednocześnie, zerwali się na równe nogi.

Wszyscy w okół mnie szli w różne strony, a ja stałam, nie wiedząc, do której grupy mam dołączyć.

Nagle poczułam czyjąś, zimną rękę na moim przedramieniu, na co zmarszczyłam brwi. Odwróciłam się i z wyrazem kompletnego przerażenia zobaczyłam Harrego, uśmiechającego się do mnie.

- Wygląda na to że potrzebujesz drużyny. - uśmiechnął się, prowadząc mnie do kilku osób, stojących w drugim końcu sali. Oni też byli pokryci kolczykami i tatuażami.

- To jest Tommy, Mikey i Kayden. - Harry mówił, prowadząc mnie do trzech facetów przede mną.

Tommy miał silne, czarne włosy, będące prawie jak buzz cut* i kolczyk w wardze oraz brwi.

Mikey miał ciemnobrązowe włosy, prawie jak Harry, z tym że jego były trochę krótsze. Jego snake's bites* przesuwały się gdy uśmiechał się do mnie.

Kayden wyglądał na tego cichego z grupy, miał czerwone włosy buzz cut*, a jego twarz była pokryta  piegami. Jego podwójne kolczyki w brwi i kolczyk w nosie dopełniały wygląd.

Wszyscy przytaknęli mi, a ja skinęłam głową.

- Jestem Harley. - powiedziałam cicho, na co się uśmiechnęli. Mikey już ich do tego przekonał.

- Lubię ją - Mikey puścił mi oczko.

Uśmiechnęłam się do niego pewnie, co było prawie jak odpowiedź. Nie byłam pewna czy mam to uznać za komplement, czy też nie.

Słyszałam jak Harry odchrząknął za mną, na co odwróciłam głowę, by na niego spojrzeć.

- Gra wkrótce się zacznie, więc powinniśmy, zająć nasze stanowiska. Ja i Harley będziemy na tyłach, chłopaki na przodzie. - Harry podzielił, a każdy skinął głową, ruszając na przypisane im miejsca.

- Tylko, tak wiesz, z wyprzedzeniem, nie jestem dobra w siatkówkę. - zaśmiałam się patrząc na Harrego.

- W porządku, po prostu mnie naśladuj. - puścił mi oczko.
------------------------------
*buzz cut - krótka fryzóra
*snakes bites - kolczyki na ustach




piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 1


Obudziłam się przez jasne promienie słońca, świecące bezpośrednio na linii mojego wzroku, przekraczające cienkie, jedwabne, kremowe zasłony powiewające na chłodnym wietrze przez otwarte okno w mojej sypialni. Przetarłam oczy, wzdychając wydęłam wargi, a następnie głośno mruknęłam, gdy leniwie przetoczyłam stopy z mojego wygodnego łóżka. Moje palce zmarszczyły się, gdy zderzyły się z zimnym, polerowanym, czerwono wiśniowym drewnem podłogi.

Poszłam na palcach do łazienki, gdzie podłączyłam prostownice do włosów zanim dokonałam swojego sposobu na bałagan, zamknięcia szafy. Ubrania zostały niedbale ułożone, a niektóre, pogniecione koszulki zostały krzywo rzucone na metalowe wieszaki.

Przekopałam moją, wielką stertę ubrań, leżącą na podłodze, zanim dorwałam  bladą, brzoskwiniową bluzkę, z, z powrotem dziwacznym, ale eleganckim wzorem koronki. Połączyłam górę z moimi, ciemnymi, dżinsowymi spodenkami do połowy ud i parą srebrnych sandał bez palców.

Wsunęłam  kawał odzieży na moje letnio opalone ciało, przed powrotem do łazienki, nakładając smukłą linie smolistego eyelinera i podwójną warstwę czarnego tuszu do rzęs. Wyprostowałam moje, dość niedawno rozjaśnione, blond włosy, robiąc drobne, słodkie loki na końcach. Szczotkowałam moją grzywkę z boku na bok, przed skończeniem mojego zestawu, z różowymi wypiekami na twarzy.

Zbiegłam po schodach do kuchni, gdzie mój ojciec czytał swoją, codzienną gazetę.  Posłałam mu mały uśmiech, którego nie zauważył bo jego twarz była ukryta w sekcji z komiksami.

- Dzień dobry tato! - wymamrotałam, nasypując sobie płatków zbożowych. Pokrojone, dojrzalsze brzoskwinie, udało mi się znaleźć i wymieszać z zbożem/krupą.

- Dzień dobry, słoneczko! - mój tata odpowiedział, a następnie lekko zakaszlał.

-Gdzie jest mama? - Zapytałam, pokonując drogę do stołu. Mój tata złożył gazetę i naprostował okulary. Odchrząknął trzymając rękę na ustach.

-Musiała iść wcześnie do pracy. - odpowiedział i skinął głową w odzewie.

Szybko opróżniłam swoją miskę, przesuwając pustą porcelanę do zmywarki.

-Będę w domu około trzeciej, lub później. - krzyknęłam do mojego taty, zbierając swoją shook bag* z wyspy kuchennej.

-Dobrze słoneczko. Powodzenia w pierwszym dniu ostatniej. ( klasy) Do zobaczenia. - tata pomachał do mnie wysyłając mi ciepły uśmiech.

-Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się, kiwając do niego gdy szłam w stronę drzwi.

Pokonywałam drogę po słonecznych ulicach. Samochody szybko przyśpieszały, co było ich codzienną rutyną. Dla mnie, dojście spacerem do szkoły zajmowało dobre dziesięć minut, ale szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to bardzo. Chciałabym myśleć że mój dzień się ożywi.

Kiedy ponury budynek z cegły pojawił się w zasięgu mojego wzroku, głośno westchnęłam, po pierwsze, ponieważ był to dopiero początek roku szkolnego, a po drugie, mojego ostatniego.

Nie jestem dobra w zmianach, szczerze mówiąc, naprawdę ich nienawidzę. Starałam się więc przystosować do high school*, ale nie mam pewności czy jestem gotowa, by jeszcze zupełnie się przenieść. Niestety, nie mam wyboru ale myślę, że takie jest życie.

Kiedy minęłam ciężkie, szklane, przednie drzwi, natychmiast zaczęłam szukać moich znajomych i oczywiście, nie trwało to długo.Spotykaliśmy się zawsze w tym samym miejscu w ciągu czterech ostatnich lat.
Siadali na marmurowej ławce, w pobliżu sekretariatu. Kiedy mnie spostrzegli, pomachali mi, ich oczy skrywały nieco więcej niż panikę.

-Cześć wszystkim.- uśmiechnęłam się, siadając obok nich. Wszyscy posłali mi spojrzenie, ich twarze były blade. - Co? - zaśmiałam się. Szczerze mówiąc nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, byli tacy poważni.

- Ten rok będzie koszmarem. - Layla jęknęła z przeciwnej strony ławki.

- Dlaczego? - zapytałam Annę z odrobiną uśmiechu. Ona zawsze miała doskonałą, racjonalną odpowiedź na wszystko.

Patrzyłam jak bawiła się swoimi czerwonymi, polerowanymi paznokciami. Przesunęła mostek swoich okularów, zanim zaczęła mówić.

- Um... pamiętasz tego chłopaka, Harrego z dziesiątej klasy? Zapytała, wzrok wciąż miała utkwiony na swoim kolanie.

- Nie - odpowiedziałam, próbując przypomnieć sobie coś o Harrym, ale nie  mogłam.

- Nie wiesz? Harry... Harry Styles? - Zapytała ponownie, tym razem patrząc na moją twarz i łukowate brwi.

-Nie. - roześmiałam się, potrząsając głową.

- To zaskakujące, odkąd się pojawił, wszyscy mówili o tym roku. - Anna wymamrotała, poprawiając swoje luźne loki.
- Co z nim? - ciągnęłam dalej, wiedząc że było coś więcej.

- Wrócił. - Layla dokończyła, wyolbrzymiając swoją irytacje poprzez ściskanie grzbietu nosa.

- Więc? - zapytałam, łącząc brwi razem.

- Harley, on był w więzieniu. Oto gdzie był przez ostatnie trzy lata! - Layla splunęła, a jej stosunek do mnie wciąż mnie zaskakiwał.

- Trzymaj się od niego z daleka, a on będzie trzymał się od ciebie. - zapewniłam ich, na co Layla przewróciła oczami.

- Słyszałam, że szuka swojej bratniej duszy. - Anna mruknęła, a ja rzuciłam jej zażenowane spojrzenie.

- A co sprawia, że wierzysz, iż ta osoba jest właśnie w tej szkole? - zapytałam, krzyżując ramiona na piersi.

Było  bardzo mało prawdopodobne, z siedmiu milionów ludzi na tym świecie, że jego bratnia dusza będzie właśnie tutaj, w budynku gospodarstwa, ogólnej sumy trzech tysięcy studentów.

- Nie wiem, ale myślę że jest bardzo zdeterminowany, aby dowiedzieć się kto to jest. - dodała, patrząc na jej perłowo białe vansy.

- Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego ktoś taki jak on chce miłości. - Layla wyszeptała, na co rzuciłam jej zimne spojrzenie.

- Każdy jest zdolny do miłości. - wymamrotałam, a Layla wybuchnęła nieznośnym śmiechem.

- Naprawdę myślisz, że facet, który cały swój czas spędza  na dostanie się do walki i Bóg wie o jeszcze, jest zdolny do miłości? -Layla splunęła z powrotem.

Uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy i znów zaczęłam się śmiać.

- Nigdy nie wiadomo, możesz być jego bratnią duszą. - zaczęłam jej dokuczać.

Layla właśnie pokazała mi środkowy palec, a Anna wydyszała.

- Uspokójcie się, wy dwie. - zachichotała patrząc na mnie.

Jej uśmiech praktycznie znikł, nie był zgrywany kiedy jej oczy wpatrywały się we mnie. Szybko spojrzała w dół, poprawiając swoje okulary.

-On nas obserwuje. - wyszeptała, a Layla wytrzeszczyła oczy kiedy patrzyła na mnie, prawie tak jak Anna robiła to kilka sekund wcześniej.

- Cholera, idzie tutaj. - wyszeptała, jej głos był nie pewny, kiedy spojrzała na mnie.

- Czynność zajęta. - powiedziała bezgłośnie i skinęła głową, wyciągając mój telefon z bocznej kieszeni.

Schowałam mój naszyjnik pod koszulkę, więc był poza zasięgiem wzroku. Nie chciałam ryzykować.

Czułam wysoką postać, stojącą przy moim boku i od razu wiedziałam że to on. Kiedy zapach jego niezwykle silnej i stęchłej wody kolońskiej, zaatakował mój nos, wysłał dreszcze po moim kręgosłupie.

- Nie pamiętam żebym widział cię tu wcześniej kochanie, jak masz na imię? - zapytał, a jego głos był głęboki i chrapliwy. Było zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam. Miał brytyjski akcent więc podejrzewałam że nie jest stąd.

Było oczywiste że mówi do mnie. Nie odpowiedziałam, zamiast tego, po prostu przeniosłam wzrok z mojego telefonu i spojrzałam na Anne i Layle z szeroko otwartymi oczami. Layla chłodno wzruszyła ramionami a Anna przytaknęła mi żebym podała mu swoje imię.

Patrzyłam się przed siebie i szepnęłam.

- Harley.

- Ładne imię, kochanie. - powiedział po kilku sekundach, mogłam usłyszeć uśmieszek i ociąganie w jego głosie.

Siknęłam głową i wróciłam do patrzenia na mój telefon.

- Spójrz na mnie, kochanie. - zażądał, w jego głosie nie było żadnych emocji.

Westchnęłam zanim spojrzałam na niego. Tak szybko, jak to zrobiłam, moje usta rozchyliły się na jego niespodziewane piękno. Jego perfekcyjnie czysta twarz, mająca różano czerwone usta, które olśnił zakrzywiony uśmieszek.  Jego faliste, ciemno czekoladowe włosy za uszy, były lekko zaczesane do tyłu. Jego oczy były jaskrawo zielone, zauważyłam jak świeciły w mocnym oświetleniu, rozchodzącym się od pułapu.

Jego uśmiech zdawał się rosnąć, kiedy zauważył że skanuje go, moimi własnymi oczami.

-Daj mi swój telefon. - skinął głową, wskazując na moją komórkę .

Pochylił się teraz, więc był na poziomie mojego wzroku, co nie było łatwe ponieważ miał jakieś sześć stóp* wzrostu.

Ostrożnie podałam mu telefon, wyciągając rękę przed siebie.

Przejrzał go, a jego twarz świeciła na niebiesko od ekranu.

Wystawił język, gdy koncentrował się na czymkolwiek, co robił.

- Proszę bardzo, kochanie. - mrugnął wręczając mi go z powrotem.

- Co zrobiłeś? - zapytałam, mój głos brzmiał bardziej tchórzliwie, niż pierwotnie się tego spodziewałam.

- Zapisałem tam swój numer, nie rozczarujesz się jeśli zadzwonisz. - mrugnął jeszcze raz, a z moich ust wydobył się dźwięk zdegustowania.

Wiedziałam, że to nie był najlepszy sposób na odpowiedź, więc spojrzałam w dół, mając nadzieje że nie było tego słychać.

- Do zobaczenia Harley. - powiedział emocjonalnie, końce jego warg podwinęły się do góry, zanim odwrócił się na pięcie i odszedł. Dźwięk jego czarnych, ciężkich butów, było słychać z każdym krokiem jego niezwykle długich nóg.

- Nie, cholera, sposób. - Layla jąkała się gdy schowała głowę w dłoniach.

- Co? - zapytałam unosząc brwi.

- Patrzyłaś się może na jego naszyjnik, Harley? - Layla szepnęła, głowę obracając tak, że teraz jej niebieskie oczy, przenikały mnie.

Po prostu siedziałam i pokręciłam głową. Layla jęknęła, a jej brwi złączyły się razem.

- Pokaż mi swój naszyjnik jeszcze raz Harley. - Anna powiedziała spokojnie, wskazując na moje ramie.

Ostrożnie wyciągnęła mój naszyjnik z pod koszulki i położyła amulet na ręku. W cieniu ptaka, skrzydła były rozłożone tak, jakby w powietrzu.

 Anna nie rozpatrywała tego długo.

- Dokładnie takie same. - wyszeptała, jej wysoki głos był rozbity absolutnym niedowierzaniem.
------------
* high school - można powiedzieć że liceum
* sześć stóp wzrostu - ok. 182 cm
-------------------------------------------------------------------------

I jest pierwszy rozdział. Jak wrażenia?
Wiem że nie jest to najlepsze tłumaczenie ale naprawdę się starałam więc mam nadzieje że to docenicie.






WSTĘP

Na początek kilka słów. Jak pewnie się domyślacie jestem regularną czytelniczką wszystkich fanfictionów i tego typu rzeczy. Natknęłam się w sieci na opowiadanie pt. 'Keeper' (Opiekun) pisane przez Stylesomania na wattpadzie. Krótko mówiąc: zachwyciło mnie. Postanowiłam je dla was tłumaczyć. (Zgoda oczywiście jest.) Robię to pierwszy raz dlatego bądźcie dla mnie wyrozumiali. Mam nadzieje że wam również się spodoba. Zapraszam do czytania i komentowania. :)

Wstęp:

Każdy na tym świecie ma bratnią duszę. Kiedy się rodzisz dostajesz srebrny naszyjnik-łańcuch ze skomplikowanym urokiem. Na całym świecie istnieją tylko dwa, które są dokładnie takie same.


Ci opiekuńczy, ci nieśmiali, ci pewni siebie, ci brutalni, ci gniewni, ci schorowani, ci obłąkani, każdy ma naszyjnik. Ale tylko jeśli zdecydujesz się na to, że chcesz znaleźć swoją prawdziwą miłość.

Kiedy do miasta wraca zły chłopak, który ma ciągle kłopoty, odkrywa że Harley jest jego bratnią duszą, nie czeka  ani sekundy aby upewnić się, że ona jest jego.